Otworzył drzwi i wszedł do przestrzennej
białej sali. A wtem ich oczy się spotkały…
Minoru
Minoru otworzył swoje śliczne oczęta i
zamarł.
- Miniuś, spokojny wdech… A teraz wydech…
To tylko głupi sen… Przecież przed tobą wcale nie siedzi ten idiota Naoki. -
Uszczypnął delikatnie swoją dłoń. - NIE, nie, nie, nie! To nie może być
rzeczywistością! Jebany sen i tyle. Zmrużył oczy, próbując uspokoić swoje
natarczywe myśli o siedzącym nieopodal szatynie. Jednocześnie strach jak i
zainteresowanie szarpały uczuciami chłopaka. Ostatecznie postanowił olać
Naokiego i usiąść jak gdyby nigdy nic w ostatniej ławce. W sali oprócz nich
siedział nauczyciel chemii. Stary, głuchy i ślepy. – Skoro mam tu siedzieć aż 2
godziny… Może odrobię lekcje? Tak, to dobry pomysł. Byle nie zwracać uwagi na
tego gnojka. - Zwinnym ruchem sięgnął do swojego plecaka po zeszyt i inne
przedmioty. Szukanie potrzebnych materiałów zajęło mu trochę czasu. Po chwili
dostrzegł, że przygląda mu się nie kto inny, a właśnie ON. Tego się obawiał.
Westchnął ciężko pod nosem: - Nie myślałem, że unikanie kogoś jest takie
trudne. No nic, Minoru, do roboty! - Otworzył podręcznik i w mgnieniu oka
uporał się z pracą domową. - Prościzna - prychnął. Zadowolony odłożył długopis
i wrzucił wszystkie przybory z powrotem do plecaka. To był naprawdę świetny
pomysł.
Z rozmyśleń wyrwał go poważny ton głosu
nauczyciela.
- Chłopcy?
Otworzył leniwie powieki.
- Zostawiam was na chwile i liczę, że
będziecie zachowywać się stosownie - uśmiechnął się, podnosząc z biurka pusty kubek
po kawie i wyszedł z klasy.
Gorzej być, kurwa, nie może! WSZYSCY
ZMÓWILI SIĘ PRZECIWKO MNIE! - zaklął niesłyszalnie Minoru, po czym zerknął
nerwowo na zegarek, który wisiał nad tablicą.
- Cooo... Dopiero godzinaaa? Czuję się
jakbym siedział tutaj wieczność.
Położył bezradnie głowę na szkolnej
ławce.
- Jejuuu, jeszcze dzisiaj ta impreza...
Że też chce się im bawić... Czy każdy w moim wieku jako jedyny cel obiera sobie
zaliczenie pierwszej lepszej laski i upicie się do nieprzytomności? Taa, jestem
odmieńcem.
Naoki urwał z zeszytu kawałek kartki i
starannie go zapisał. Po chwili mocno zgniótł i rzucił w stronę blondyna,
trafiając go w ,,łeb".
- Auu! - jęknął pod nosem i podniósł
nerwowo wzrok do góry, zmierzając wrogo sylwetkę siedzącego naprzeciw chłopaka.
Rozkojarzony schylił się po leżącą pod ławką karteczkę. Podniósł się i odczytał
zawartą w niej treść:
Bądź czujny. Nie podobasz mi się,
chłopczyku. Takich jak Ty zjadam na śniadanie.
- Ładne pismo jak na chłopaka -
stwierdził na głos - Minoru, ty idioto! - zaklął i odruchowo uderzył się w
czoło - B-A-K-A.
Mając nadzieję, że Naoki nie słyszał
pochwały płynącej z jego ust, szybkim tempem wziął skrawek papieru i odpisał:
Wal się, Naoki. Myślisz, że jak jesteś
lubiany i popularny, to wszystko Ci można?
Naoki zmarszczył brwi, czytając
nieprzyjemną odpowiedź. Z każdą sekundą jego zdenerwowanie rosło. Nie tego się
spodziewał. No bo jaki, za przeproszeniem "gówniarz", śmiał go
oczerniać? Wstał gwałtownie z ławki i w mgnieniu oka znalazł się przy chłopaku.
Bujając jeszcze w obłokach, Minoru
dostrzegł nad sobą cień. - Eee, słońce zaszło czy jak? - pomyślał. Niedługo
zajęło mu zorientowanie się, że to nie przez ciało niebieskie zrobiło się
ciemnej, a przez cień szatyna.
Minoru ogarnęła fala gorąca. - Coś czuję,
że właśnie sobie przejebałeś u tego przystojnego gnojka, kolego. Czekaj,
czekaj... Czy ja go nazwałem przystojnym?! Ech... Minoru, przykro mi to
przyznać, ale jest z tobą gorzej niż myślałem.
-
Te, chłoptasiu!
Z rozmyśleń wyrwał go znajomy głos,
jednak nie przejął się tym zbytnio. - No i super... Gratulacje, Minoru! Jesteś
mistrzem w robieniu sobie problemów, i to jeszcze tylu jednego dnia... Hmm...
Może zacznę dawać uczniom jakieś porady? Heh, z byłby z tego niezły hajs -
myślał. Po głębokich przemyśleniach, uśmiechnął się znudzony i podniósł wzrok
na chłopaka stojącego tuż nad nim.
- Czego? - warknął oschle, starając się,
żeby jego głos brzmiał naturalnie i nie zadrżał.
- Grzeczniej, kurwa - mruknął, lekko
wyprowadzony z równowagi Naoki. - Hmm... Może rozluźnimy trochę atmosferę? O
taaak...
- Dobrze, Madame Lady Naoki - parsknął.
- Co ty powiedziałeś, kurwo? Odszczekaj
to!
Szybkim ruchem doskoczył do chłopaka i
złapał go za koszulę.
- Puszczaj mnie! - pisnął krzykliwym
głosikiem. Takiego jeszcze nigdy z siebie nie wydobył.
-
Ojej! Czyżby książę wymiękał? - zaśmiał się szyderczo, szarpiąc chłopakiem. -
Nie jesteśmy na "ty". Nie jesteś moim kolegą, rozumiesz?! - krzyknął i popchnął Minoru na ścianę,
łapiąc go stanowczo za nadgarstki.
- To boli... - zaskamlał blondyn.
Ich twarze dzieliły milimetry, a oddechy
nawzajem się mieszały. - Ten zapach... Czy to truskawka? Jeju... - myślał.
Zmysły Minoru oszalały. Niekontrolowanie przygryzł dolną wargę i opuścił głowę
w dół.
- Puść, boli - ponowił, ale tym bardziej
nieco odważniejszym tonem.
- Możesz nawet paść na kolana i błagać,
śliczny. Nie odpuszczę Ci.
Minoru nie był w stanie określić swoich
uczuć. Czuł strach i podniecenie jednocześnie. Nie był pewien czy podniecenie
przewyższa strach to, czy może odwrotnie...
Z korytarza dały się usłyszeć ciche
kroki.
- Masz szczęście - pchnął nim o ścianę i
jak gdyby nic udał się do swojej ławki.
- Taaa... Mam szczęście. W CHUJ -
odetchnął z ulgą.
Wtem do sali wszedł powolnym krokiem
nauczyciel.
- Wybawiciel! Jeeejciuuu! Jednak
szczęście mnie dostrzegło. Jeszcze kilka minut, a leżałbym martwy pod ławką -
westchnął.
Wykładowca chemii od razu zwrócił swoją
uwagę na chłopców.
-
Yoshitoma, możecie już iść. Spieszę się. Muszę odebrać wnuczki z przedszkola.
Mam nadzieję, że te dwie godziny dały wam do myślenia i skończą się wasze
wybryki - mówiąc to, puścił oko chcąc być... wyluzowanym? Zabawnym? Mniejsza,
nie wyszło mu.
Nim się obejrzał, Minoru stał w drzwiach
spakowany i gotowy do opuszczenia szkoły.
- Juhuuu! Czuję się wolny jak w dzień
zakończenia roku szkolnego!
W błyskawicznym tempie wyszedł z miejsca,
w którym spędził ostatnie kilka godzin i udał się na przystanek.
-Ammm... lina 59 odjeżdża zaaa... - spojrzał
na zegarek - 15 minut - szepnął sam do siebie.
Po sprawdzeniu autobusu, usiadł na ławce,
podziwiając drzewa ubrane w żółte i brązowe liście. Trwała jesień. Nie wiedzieć
czemu, właśnie tę porę roku Minoru lubił najbardziej ze wszystkich. Przecież to
nic innego jak parasole, płaszcze, kalosze - deszczowe dni i brzydka pogoda.
Minoru jest wyjątkowym chłopakiem, o niespecyficznych cechach. Nie sposób
dziwić się więc, że pokochał właśnie tę przygnębiającą jesień.
Nadjechał autobus. Minoru, wyrwany z
zamyśleń, w mgnieniu oka znalazł się w po drugiej stronie autobusu. Nie usiadł
tam, gdzie zwykle. Wszystkie miejsca były zajęte, w dodatku ON tam był - Naoki.
I to w towarzystwie swojej dziewczyny. Minoru nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Na szczęście, chłopak nie zdołał go zauważyć, bo autobus był dziś wyjątkowo
zatłoczony. Może to i dobrze? By zignorować ten widok oraz beztroskie śmiechy
kochanków, Minoru wyciągnął z torby słuchawki i zaczął słuchać muzyki. Nie było
to jednak łatwe. Splot poprzednich wydarzeń nie pozwalał mu ani na chwilę
zapomnieć o brązowookim chłopaku. Patrzył na dziewczynę. Jego oczy nie wydawały
się być wściekłe, ale raczej bez wyrazu. Po chwili, rzuciła mu się na szyję i
czule pocałowała go na pożegnanie.
- Nareszcie wysiada - pomyślał Minoru -
Nie zniósłbym dłużej tego migdalenia się.
Dziewczyna wysiadła i jeszcze chwilę
machała Naokiemu, nim oddaliła się w stronę domu. Ku zaskoczeniu, od razu po
jej wyjściu z autobusu, Naoki zwrócił uwagę na Minoru.
- Cooo jeeest? - powiedział do siebie
zdezorientowany chłopak - Widział mnie od początku?
Szatyn bez przerwy śledził go wzrokiem.
- Czy mam coś na twarzy? - spojrzał
zdezorientowany w swoje odbicie w ekranie telefonu.
Oczy Naokiego pomimo ostatnich wydarzeń,
nie były wściekłe ani też obojętne. Wracając do domu, chłopak długo głowił się,
jak opisać tamten wzrok, jednak nie był w stanie go rozszyfrować.
20 minut później~
- Mamo, wróciłem! - oznajmił radosnym
okrzykiem Minoru, wchodząc do przedpokoju.
Jego dom był stary i nowoczesny zarazem.
Wszystkie pokoje pomalowane zostały na kolor biały, aby nadać czystość i
wrażenia odświeżenia. W całym mieszkaniu panował ciepły i przyjazny nastrój. Na
korytarzu po lewej stronie stała biała, obszerna szafa, zajmująca całą ścianę.
Wnętrze ozdobione było najprzeróżniejszymi obrazami, kwiatkami i innymi
,,duperelami’’. Za każdym razem, kiedy przekraczał próg domu, ogarniał go
wyrazisty zapach kwiatów lotosu, który delikatnie pieścił jego nozdrza.
- Synku, jestem w łazience. Zaraz do
Ciebie zejdę. Nałóż sobie obiad, jest na stole.
Wszedł do kuchni.
- Mmm... Jak to ładnie pachnie -
stwierdził chłopak.
Jego oczy aż zabłyszczały na widok tej
pięknie przyrządzonej potrawy.
- Muszę przyznać, że nikt nie jest w
stanie dorównać mojej mamie, jeśli chodzi o gotowanie.
Na wielkim półmisku leżały owoce morza,
które Minoru uwielbia. Po chwili w kuchni zjawiła się pani Yoshitoma.
- Miniuś, tak bardzo się martwiłam! Gdzie
byłeś tak długo?
Kobieta ucałowała czule syna w policzek.
- Siadaj, a ja się wszystkim zajmę. Na
pewno jesteś bardzo głodny - powiedziała, uśmiechając się pogodnie i nakrywając
do stołu.
- Przepraszam, że tak późno. Wylądowałem
w szkolnej kozie przez jednego imbecyla - mruknął ponuro, odwzajemniając ciepły
uśmiech matki.
Kobieta bezgranicznie ufała synowi,
dlatego skinęła tylko głową i nie wyciągnęła żadnych konsekwencji.
Chłopak usiadł i zaczął zajadać się
przyrządzonymi przez gospodynię smakołykami.
- Mamuuusiu, niebo w gębie! Poezja
smaaaku - jęknął otulony wykwintnym smakiem potrawy.
- Bardzo się cieszę, że ci smakuje,
kochanie - zaśmiała się pani Yoshitoma, wycierając kąciki ust serwetką po
ukończonym posiłku.
Minoru fantazjował dalej, dopóki nie
przypomniało mu się...
- O, cholera! Zapomniałem o dzisiejszej
dyskotece - przełknął pośpiesznie porcję posiłku, prawie się dławiąc.
Minoru, powoli! - skarciła go zatroskana
kobieta - Wszystko w porządku?
Poczuł na sobie zmartwiony wzrok mamy.
- Bo wiesz, mamo...
- Coś znowu przeskrobał? - westchnęła,
jakby to była codzienność.
- Ja... Nie, nic, tylko... Wieczorem jest
impreza u Chizuru. Znasz ją, była u nas parę razy - wyznał, nieco zmieszany
chłopak.
- To świetnie!
Kobieta cała rozpromieniała.
-
Wróć, kiedy chcesz. Pozwalam ci, bo rzadko gdziekolwiek wychodzisz.
Po tych słowach uradowana chwyciła puste
talerze, podniosła je i ruszyła do kuchni.
- Nareszcie Minuś dorasta - oznajmiła
pani Yoshitomy, wkładając brudne naczynia do zmywarki.
- Tak, mamo, taaak - odburknął trochę
zażenowany.
- Jak patrzę na twój pomarszczony ryjek,
od razu nastrój mi się poprawia!
Uśmiechając się od ucha do ucha, spojrzał
na swojego uroczego pieska, Luckiego, po czym wziął go na ręce i poszedł do
pokoju. Odgłos skrzypiących drzwi dał mu się we znaki.
- Niech ktoś w końcu wymieni te drzwi -
warknął. - Mamo ja z nimi już nie mogę, no litości - krzyknął, dając matce do
zrozumienia jego uczucia.
- Minoru, nie przesadzaj. Mieszkamy tutaj
dopiero miesiąc. Nie zaaklimatyzowaliśmy się jeszcze w nowym otoczeniu. Inni
ludzie mają gorzej, bo nawet na takie drzwi ich nie stać.
- To gadanie... Skąd ja je znam...
Trzasnął drzwiami i razem z psem walnął
się na łózko.
- Lukuuuś, do twarzy ci z tymi fałdkami -
zakpił sobie, dostając w prezencie soczystego "buziaka" w wykonaniu
niezadowolonego pupila. Zeskoczył z łóżka i udał się do kąta, gdzie uciął sobie
drzemkę.
- To teraz nawet psa nie mam po swojej
stronie - zaśmiał się, opadając na łóżko. Po chwili poszedł w jego ślady i
zasnął.
Wszystkie jego myśli skupiały się na
nadchodzącej imprezie u Chizuru. Jest sympatyczną dziewczyną i jako jedna z
nielicznych osób szczerze lubiła Minoru. Głupio było jej odmówić.
- Jest tyle 'za' i 'przeciw'... Szczerze,
liczyłem, że mama zabroni mi wyjść. W chwili obecnej jestem bezradny, no chyba
że... - knując, chwycił swój telefon.
Chizuru, przykro mi, ale raczej nie dam
rady przyjść na dzisiejszą imprezę. Przepraszam. :)
Wiadomość wysłana.
Minoru patrzył na ekran telefonu,
czekając na odpowiedź. Chwilę później, rozbrzmiał dzwonek jego ulubionego
rockowego zespołu, Hollywood Undead - "Day Of The Dead". Odebrał.
- Nie kłam, Yoshitoma - zaśmiała się
kpiąco. - Masz przyjść. Widzimy się równo o 22:00! Aaa.. zapomniałabym! Dla
pewności, powiedziałam Hitoshiemu, żeby po ciebie wpadł. Trzymaj się! Buziaczki
i do wieczora, Mini!
Po tych słowach dziewczyna szybko się
rozłączyła, nie dając szansy odpowiedzieć.
- Ta to ma tupet - burknął poddenerwowany
niepowodzeniem Minoru. - To jestem wkopany! - rzucił telefonem o łóżko i
głęboko westchnął.
Na zegarze widniała już 21:00.
- O, nie! Niedługo Hitoshi tu będzie. Nie
może zobaczyć mnie w takim stanie!
W chwili obecnej, miałem na sobie stare,
sprane, obcisłe dresy i za duży o kilka rozmiarów podkoszulek. Lubiłem takie
rzeczy. Dodawały mi... swobody? Luzu? O swoich włosach już nie wspomnę... Były
w totalnym nieładzie.
Godzina wyjścia zbliżała się
niemiłosiernie szybko. Minoru podszedł wolnym krokiem do szafy, przeglądając
starannie każde ubranie.
- Teraz wiem jak się czują kobiety -
syknął. przeglądając kolejne ciuchy. - I w co ja mam się ubrać?! Hello! Nic tu
nie ma.
Wywalił cała garderobę na łóżko, uważnie
rozglądając się za odpowiednim ubraniem. Jego uwagę przykuły powycierane,
czarne rurki, oczywiście, z dziurami na kolanach, bo jakżeby inaczej.
- Hmm... Biała, siwa czy czarna? - spytał
sam siebie, podnosząc do góry wytypowaną odzież.
- Podobno czarny wyszczupla - westchnął,
odkładając na bok wybrane rzeczy. Resztę schował z powrotem do szafy.
Pozbyłem się ostatniej części mojej
garderoby - spodni. W obcisłych, czarnych bokserkach poszedłem umyć zęby.
Spojrzałem w lustro. Przede mną stał młody chłopak, niewyglądający w zupełności
na swój wiek. Miał dziecięcą urodę, blond włosy, długą grzywkę i morski kolor
oczu. Doprawdy morski. Jednak nie była to ciepła barwa. Oczy były zimne i
bezduszne. Kiedyś widziałem w nich szczęście, ale te czasy już minęły. No i
jeszcze proporcje... Byłem niski i chudy. Jedyne, co pasowało w moim ciele, to
dłonie. Były zwinne i jakoś dziwnie zadbane. Jednakże jak każda część mojego
ciała, miały wadę - wyglądały na kobiece. Chyba nic w moim ciele mi się nie
podobało. Wszystko było do niczego. Zsunąłem bokserki i wszedłem pod prysznic.
Powolnymi ruchami próbowałem zmyć z siebie brud i nieczystość dnia
dzisiejszego.
- Ooo, taaak... Tego mi było trzeba -
jęknął Minoru, gdy woda pieściła każdy centymetr jego delikatnego ciała. - No
ale... Ta impreza... Fakt faktem, zachowuję się jak jakaś cnotka niewydymka,
ale tam będzie na pewno większość ludzi ze szkoły. STOP! STOP! Większość ludzi
ze szkoły, większość ludzi ze szkoły, większość ludzi ze szkoły... Minoru, ty
jesteś, kurwa, genialny! Do tej połowy na pewno należy twój nowy ,,przyjaciel"
z kozy.
Chłopak wyszedł pospiesznie spod
prysznica, szybko się ubrał, umodelował włosy i wyszedł z łazienki. Hitoshi
stał już w drzwiach. Minoru szybko zbiegł po schodach i otworzył mu.
- Witam w moich skromny progach -
zachichotał Minoru, dając przejście nowo przybyłemu gościowi.
- No witam, witam. Nie żartuj, ostatnio
coraz częściej tutaj przesiaduję.
Wymienili się uśmiechami.
- Okej, to poczekaj. Skoczę tylko do
kuchni po klucze i lecimy - rzucił krótko i po chwili zniknął za drzwiami.
- Miniii? - powiedziała spokojnie matka,
kiedy ujrzała syna.
- Hmm?
- Kto przyszedł? - spytała zaciekawiona.
- Hitoshi. Miał po mnie wpaść.
Zapomniałem ci powiedzieć.
- Nic się nie stało.
Minoru wyszedł z kuchni. Kobieta podążyła
tuż za nim.
- Będziemy się już zbierać, prawda,
Hitoshi?
Skinął głową.
Bawcie się dobrze - rzekła pani
Yoshitoma, podbiegając do syna i składając mu soczystego buziaka w policzek.
- MAMOOO! - jęknął poirytowany Minoru -
Nie jestem dzieckiem - fuknął.
Naoki
Wysiadł z autobusu, zaintrygowany
chłopakiem z niezwykłą postawą i blond grzywą. To była niecodzienność. Naoki w
takich sytuacjach zwykle spotykał się z ucieczką, płaczem, ale nigdy nikt mu
się nie stawiał.
-
A więc, ma na imię Minoru - westchnął, pogrążając się w myślach na temat
chłopaka, nie ukrywając widocznego zainteresowania jego postacią. Nie trwało to
jednak długo, bo w przeciągu chwili ze stanu zamyślenia wyrwał Naokiego silny
ból brzucha.
- Cholera, prawie zapomniałem...
Chwycił za telefon i z niechęcią wybrał
numer do swojego ojca. Ich słabe relacje były
zauważalne nawet w zwykłej rozmowie telefonicznej.
- Przelej mi pieniądze - powiedział
stanowczo Naoki, nie zamierzając przedłużać rozmowy.
- Ach, to ty Naoki... Tak się
zastanawiałem, kto może o tej porze zaszczycić mnie rozmową.
W
głosie ojca wyraźnie dało się słyszeć zirytowanie. Syn dzwonił wówczas, gdy
czegoś potrzebował.
-
Nie mam czasu. Po prostu przelej mi te pieniądze - powtórzył swoją prośbę
chłopak, nie zmieniając oschłego tonu.
-
Czekaj, spojrzę na kalendarz. Przecież do końca miesiąca został jeszcze ponad
tydzień. Nie tak się umawialiśmy - oznajmił pan Komiya.
- To za co mam żyć? Pod płotem z puszką w
dłoni mam żebrać? Przelej mi wcześniej i już potem nie będziesz musiał - jeden
problem z głowy - westchnął Naoki. - Przecież oboje wiemy, że twoja firma
przynosi coraz większe zyski, a w kieszeniach zawsze znajdziesz niemałą ilość
gotówki.
Rozmowa na chwilę ucichła. Ciszę
przerwała zgoda ojca na warunki chłopaka.
- Dobrze, niech będzie - odparł. - A jak
tam w szkole?
To pytanie zdziwiło Naokiego. Nie miał
nawet najmniejszego zamiaru na nie odpowiadać. Tsa, bardzo śmieszne. Kiedy
odszedł, mało go to obchodziło. Wzorowy tatuś.
- Nic ci do tego. Kończę, na razie -
burknął.
- Przepraszam Cię, synu.
W jego głosie nie dało się nie usłyszeć
skruchy, jednak chłopak bez wahania rozłączył się, ignorując słowa ojca. Teraz,
kiedy wreszcie zaczął sobie dawać radę sam i oswoił się z pustym mieszkaniem,
nie chciał pozwolić, by ktoś ponownie wepchał się buciorami w jego
,,ułożone" życie.
- Ech, wypadałoby coś kupić - stwierdził,
sugerując się nasilającym się bólem
brzucha.
Chwilę potem skierował się do pobliskiego
spożywczaka w okolicy ,,U Fumiko".
Był on otwarty codziennie, 24h na dobę, a w ostatnim czasie Naoki bywał tam
częstym klientem... na dziale alkoholowym. Zakupy nigdy nie sprawiały mu
komplikacji. Zawsze był zdecydowany i nigdy nie musiał poświęcać dużo czasu na
zastanawianie się, czego mu brakuje i gdzie podział listę rzeczy do kupienia.
Wszystko miał w małym paluszku.
Przemierzał dział za działem, biorąc
wszystkie potrzebne produkty. Na pierwszy ogień poszła paczka ryżu, która
leżała na półce obok wejścia. Do tego chwycił kilka odmian papryk, kukurydzę i
seler, które znajdowały się na pobliskim stoisku z warzywami. Potem wykorzysta
je do słodko-kwaśnego sosu. Uwielbia go. Przypomina mu dzieciństwo. Nie ma nic
lepszego. Często pojawiał się w ich domu jeszcze za tych szczęśliwych dla
chłopaka czasów. Następny w kolejce był napój gazowany, który Naoki złapał
starannie, wymijając swoją sąsiadkę z małym dzieckiem. Powiedział tylko
beznamiętne ,,dzień dobry". Chwilę potem znalazł się za kolejnymi półkami
obładowanymi pysznościami.
- Jejku, mnóstwo tu dobroci.
Na widok słodyczy w jego oczach pojawiły
się iskierki.
- Niemniej jednak, nie stać mnie, aby
kupić je wszystkie. Hmm... Może Pocky? Dawno ich nie jadłem. Mniam!
Na samą myśl odruchowo oblizał swoje
spierzchnięte usta. Rzucił ostatni produkt do koszyka i ruszył w stronę
uśmiechniętej kasjerki. Nagle, w plecaku rozbrzmiał dzwonek jego telefonu.
Zdjął go z siebie i wyjął z kieszonki telefon. - Z kim tym razem będę miał
zaszczyt rozmawiać? - pomyślał i spojrzał na wyświetlacz starocia.
Haruka - odbierz połączenie.
-
No tego mi brakowało... Naprawdę, masz wyczucie czasu - syknął i bez
jakiegokolwiek entuzjazmu odebrał telefon.
- Heeejka, Naoki! Kochanieee! - wręcz
wy piszczała rozpromieniona dziewczyna.
- Czego chcesz? - warknął, chcąc ją jak
najszybciej spławić.
- Co jest pysiu? Dlaczego jesteś taki nie
w sosie?
Jej słodki głos całkowicie obrzydzał
Naokiego.
- Przez ciebie - mruknął pod nosem.
- Oj, kochanie, nie marudź, tylko przyjdź
po mnie o 21:00. Wiesz jak bardzo cię kocham, tak? - powiedziała, nie
zmieniając ani trochę tonu głosu.
- Tsa, tylko znikaj już, kochanie -
odpowiedział kpiąco.
Haruka widocznie tego nie odczuła i po
prostu rozłączyła się bez żadnej awantury.
- Dobrze, że nadrabia w łóżku - westchnął
i udał się do kasy.
Dwie minuty potem Naoki stał już pod
sklepem z dwiema siatkami wypełnionymi po brzegi.
Wcale nie musiał długo iść. Jego skromne
mieszkanie znajdowało się całkiem niedaleko. Jeszcze tylko otworzyć drzwi i...
już był w swoim niedużym królestwie.
- Wróciłem - powiedział stonowanym
głosem, wcale nie oczekując odpowiedzi.
I tak było od śmierci jego matki. Był
całkowicie opuszczony i nie pamiętał nawet, kiedy ostatnio był tu ktoś z
bliskich, jedynie Daichi.
- Jak cicho - mruknął pod nosem, rzucając
plecak i zakupy na łóżko - Nie mam dzisiaj głowy do gotowania, pierdolę to.
Rozłożył się na swoim dużym, wygodnym
łóżku i wyjął paczkę wcześniej kupionych Pocky. Jego lokum było małe, ale mimo
to, wszystkie rzeczy jakich potrzebował, znajdowały się w środku, i to w
zasięgu ręki. Zajadając smakołyki, leniwie sięgnął po pilota utopionego gdzieś
głęboko w kołdrze, włączył telewizję i zaczął przeglądać po kolei kanały.
-
Nuda, baby, plastikowe baby z gołą dupą, znowu baby... W chuj bab. Mam
dość - burknął i wyłączył telewizję poirytowany.
Od kiedy ich widok tak bardzo mnie
wkurwia? - westchnął i zsunął się z łóżka, rzucając pilotem w poduszkę.
W kolejnych minutach postanowił poszukać
sobie innego zajęcia, którym mógłby się zadowolić. Ostatecznie zdecydował się
odpalić swój rzęch i zajrzeć na fejsa. Usiadł przy starym, drewnianym biurku,
stojącym w pokoju od jego narodzin. Zalogowanie na portal przyniosło mu wiele
trudności. Już dawno zapomniał hasła i gdyby nie fakt, że był niewylogowany,
nigdy nie dostałby się do swojego konta bez pomocy osób trzecich. Gdy tylko się
zalogował, na ekranie posypały się memy i cięte riposty. Kolejne zdjęcia nie
wzbudzały w nim najmniejszych uczuć. Nic, tylko reklamy i reklamy. Gdzieś
widniała całująca się, wręcz pożerająca się nawzajem para kochasi.
- Och i ach - nic nadzwyczajnego na tym
portalu.
Nagle w oczy rzuciło mu się zdjęcie
klasowe, na którym jednym z oznaczonych był Minoru Yoshitoma. Szybko kliknął i
w jednej chwili znalazł się na jego profilu.
- Cholera, co to ma być? - warknął poirytowany - Kolejny otaku? Profil prosto z
Anime, do tego żadnych zdjęć i postów. Dzieciuch! - zaśmiał się pod nosem.
Spojrzał na prawy, dolny róg monitora. 21:00.
- O, cholera! Muszę jeszcze podejść po
laskę...
Na jego twarzy pojawiło się zażenowanie.
- Trzeba to wyłączyć - westchnął,
zmieniając pozę - I się zebrać - sapnął flegmatycznie sam do siebie.
Zobojętniały ruszył więc niegramotnie w
stronę łazienki. Stanął naprzeciw prysznica i obnażył się z szat, wchodząc do
kabiny.
- A myju, myju tu, a pucu, pucu tam! Moje
ciałko jest pachnące! - zaśpiewał wymyśloną na poczekaniu piosenkę - To było
żałosne - zaśmiał się.
Po krótkim prysznicu i odświeżeniu
swojego wyglądu, ruszył do szafy, z której wybrał: rurki, granatową bluzkę i
seksowną skórzaną kurtkę. Dla dopełnienia stylizacji, sięgnął po szelki, które
opuścił na spodniach. Wyglądał naprawdę nieziemsko.
W przeciągu 10 minut jazdy na deskorolce,
znalazł się pod domem swojej lubej. Haruka już na niego czekała. Dziewczyna
według niego była przeciętnie ubrana. Tona tapety i kolorowe tipsy - rewelacja.
Na szczęście sukienka, którą miała na sobie była czerwona i uwydatniała
krągłości na tyle skutecznie, że Naokiemu poprawił się humor.
- Spóźniłeś się - wymamrotała, patrząc na
swój olbrzymi, złoty zegarek - Znowu - dodała beznamiętnie.
- Aww... Kochaaanie, nie susz mi głowy -
warknął zgryźliwie - Poczekaj aż zaparkuję swojego rumaka i możemy ruszać w
drogę! - zachichotał.
- Czemu nie masz BMW? - spytała
zawiedziona.
- Hmm, może dlatego, że mnie na nie nie
stać? - odpowiedział, odstawiając swoją deskorolkę.
- Bla, bla, bla... Gadanie. Wiem ile
zarabia twój stary - syknęła i chwyciła za torebkę wiszącą na płocie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz