Translate

poniedziałek, 19 września 2016

Informacja

Hej, z tej strony Shiro ! Dziś przychodzę do Was z niezbyt przyjemną wiadomością. Otóż jakiś czas temu z bloga odeszła Fiona [*], a ja mam trudny okres w życiu, który muszę ogarnąć, więc z jestem zmuszony oznajmić, iż kolejny rozdział pojawi się dopiero za miesiąc. Bardzo przepraszam i postaram się to wynagrodzić.

piątek, 2 września 2016

Rozdział 2

Hej, hej, heeej! Z tej strony znowu my - Shiro, Fiona i... nowa członkini - Dżuliett. Przepraszamy za dosyć dłuuuugie opóźnienie. Dzisiaj dodajemy kolejny rozdział i liczymy na pozytywny odbiór oraz komentarze! Im więcej będzie Was i Waszych "śladów", tym szybciej pojawi się ciąg dalszy. Nie przedłużając, zapraszamy do czytania! 
Otworzył drzwi i wszedł do przestrzennej białej sali. A wtem ich oczy się spotkały…

Minoru

Minoru otworzył swoje śliczne oczęta i zamarł.
- Miniuś, spokojny wdech… A teraz wydech… To tylko głupi sen… Przecież przed tobą wcale nie siedzi ten idiota Naoki. - Uszczypnął delikatnie swoją dłoń. - NIE, nie, nie, nie! To nie może być rzeczywistością! Jebany sen i tyle. Zmrużył oczy, próbując uspokoić swoje natarczywe myśli o siedzącym nieopodal szatynie. Jednocześnie strach jak i zainteresowanie szarpały uczuciami chłopaka. Ostatecznie postanowił olać Naokiego i usiąść jak gdyby nigdy nic w ostatniej ławce. W sali oprócz nich siedział nauczyciel chemii. Stary, głuchy i ślepy. – Skoro mam tu siedzieć aż 2 godziny… Może odrobię lekcje? Tak, to dobry pomysł. Byle nie zwracać uwagi na tego gnojka. - Zwinnym ruchem sięgnął do swojego plecaka po zeszyt i inne przedmioty. Szukanie potrzebnych materiałów zajęło mu trochę czasu. Po chwili dostrzegł, że przygląda mu się nie kto inny, a właśnie ON. Tego się obawiał. Westchnął ciężko pod nosem: - Nie myślałem, że unikanie kogoś jest takie trudne. No nic, Minoru, do roboty! - Otworzył podręcznik i w mgnieniu oka uporał się z pracą domową. - Prościzna - prychnął. Zadowolony odłożył długopis i wrzucił wszystkie przybory z powrotem do plecaka. To był naprawdę świetny pomysł.
Z rozmyśleń wyrwał go poważny ton głosu nauczyciela.
- Chłopcy?
Otworzył leniwie powieki.
- Zostawiam was na chwile i liczę, że będziecie zachowywać się stosownie - uśmiechnął się, podnosząc z biurka pusty kubek po kawie i wyszedł z klasy.
Gorzej być, kurwa, nie może! WSZYSCY ZMÓWILI SIĘ PRZECIWKO MNIE! - zaklął niesłyszalnie Minoru, po czym zerknął nerwowo na zegarek, który wisiał nad tablicą.
- Cooo... Dopiero godzinaaa? Czuję się jakbym siedział tutaj wieczność.
Położył bezradnie głowę na szkolnej ławce.
- Jejuuu, jeszcze dzisiaj ta impreza... Że też chce się im bawić... Czy każdy w moim wieku jako jedyny cel obiera sobie zaliczenie pierwszej lepszej laski i upicie się do nieprzytomności? Taa, jestem odmieńcem.
Naoki urwał z zeszytu kawałek kartki i starannie go zapisał. Po chwili mocno zgniótł i rzucił w stronę blondyna, trafiając go w ,,łeb".
- Auu! - jęknął pod nosem i podniósł nerwowo wzrok do góry, zmierzając wrogo sylwetkę siedzącego naprzeciw chłopaka. Rozkojarzony schylił się po leżącą pod ławką karteczkę. Podniósł się i odczytał zawartą w niej treść:
Bądź czujny. Nie podobasz mi się, chłopczyku. Takich jak Ty zjadam na śniadanie.
- Ładne pismo jak na chłopaka - stwierdził na głos - Minoru, ty idioto! - zaklął i odruchowo uderzył się w czoło - B-A-K-A.
Mając nadzieję, że Naoki nie słyszał pochwały płynącej z jego ust, szybkim tempem wziął skrawek papieru i odpisał:
Wal się, Naoki. Myślisz, że jak jesteś lubiany i popularny, to wszystko Ci można?
Naoki zmarszczył brwi, czytając nieprzyjemną odpowiedź. Z każdą sekundą jego zdenerwowanie rosło. Nie tego się spodziewał. No bo jaki, za przeproszeniem "gówniarz", śmiał go oczerniać? Wstał gwałtownie z ławki i w mgnieniu oka znalazł się przy chłopaku.
Bujając jeszcze w obłokach, Minoru dostrzegł nad sobą cień. - Eee, słońce zaszło czy jak? - pomyślał. Niedługo zajęło mu zorientowanie się, że to nie przez ciało niebieskie zrobiło się ciemnej, a przez cień szatyna.
Minoru ogarnęła fala gorąca. - Coś czuję, że właśnie sobie przejebałeś u tego przystojnego gnojka, kolego. Czekaj, czekaj... Czy ja go nazwałem przystojnym?! Ech... Minoru, przykro mi to przyznać, ale jest z tobą gorzej niż myślałem.
 - Te, chłoptasiu!
Z rozmyśleń wyrwał go znajomy głos, jednak nie przejął się tym zbytnio. - No i super... Gratulacje, Minoru! Jesteś mistrzem w robieniu sobie problemów, i to jeszcze tylu jednego dnia... Hmm... Może zacznę dawać uczniom jakieś porady? Heh, z byłby z tego niezły hajs - myślał. Po głębokich przemyśleniach, uśmiechnął się znudzony i podniósł wzrok na chłopaka stojącego tuż nad nim.
- Czego? - warknął oschle, starając się, żeby jego głos brzmiał naturalnie i nie zadrżał.
- Grzeczniej, kurwa - mruknął, lekko wyprowadzony z równowagi Naoki. - Hmm... Może rozluźnimy trochę atmosferę? O taaak...
- Dobrze, Madame Lady Naoki - parsknął.
- Co ty powiedziałeś, kurwo? Odszczekaj to!
Szybkim ruchem doskoczył do chłopaka i złapał go za koszulę.
- Puszczaj mnie! - pisnął krzykliwym głosikiem. Takiego jeszcze nigdy z siebie nie wydobył.
 - Ojej! Czyżby książę wymiękał? - zaśmiał się szyderczo, szarpiąc chłopakiem. - Nie jesteśmy na "ty". Nie jesteś moim kolegą, rozumiesz?!  - krzyknął i popchnął Minoru na ścianę, łapiąc go stanowczo za nadgarstki.
- To boli... - zaskamlał blondyn.
Ich twarze dzieliły milimetry, a oddechy nawzajem się mieszały. - Ten zapach... Czy to truskawka? Jeju... - myślał. Zmysły Minoru oszalały. Niekontrolowanie przygryzł dolną wargę i opuścił głowę w dół.
- Puść, boli - ponowił, ale tym bardziej nieco odważniejszym tonem.
- Możesz nawet paść na kolana i błagać, śliczny. Nie odpuszczę Ci.
Minoru nie był w stanie określić swoich uczuć. Czuł strach i podniecenie jednocześnie. Nie był pewien czy podniecenie przewyższa strach to, czy może odwrotnie...
Z korytarza dały się usłyszeć ciche kroki.
- Masz szczęście - pchnął nim o ścianę i jak gdyby nic udał się do swojej ławki.
- Taaa... Mam szczęście. W CHUJ - odetchnął z ulgą.
Wtem do sali wszedł powolnym krokiem nauczyciel.
- Wybawiciel! Jeeejciuuu! Jednak szczęście mnie dostrzegło. Jeszcze kilka minut, a leżałbym martwy pod ławką - westchnął.
Wykładowca chemii od razu zwrócił swoją uwagę na chłopców.
 - Yoshitoma, możecie już iść. Spieszę się. Muszę odebrać wnuczki z przedszkola. Mam nadzieję, że te dwie godziny dały wam do myślenia i skończą się wasze wybryki - mówiąc to, puścił oko chcąc być... wyluzowanym? Zabawnym? Mniejsza, nie wyszło mu.
Nim się obejrzał, Minoru stał w drzwiach spakowany i gotowy do opuszczenia szkoły.
- Juhuuu! Czuję się wolny jak w dzień zakończenia roku szkolnego!
W błyskawicznym tempie wyszedł z miejsca, w którym spędził ostatnie kilka godzin i udał się na przystanek.
 -Ammm... lina 59 odjeżdża zaaa... - spojrzał na zegarek - 15 minut - szepnął sam do siebie.
Po sprawdzeniu autobusu, usiadł na ławce, podziwiając drzewa ubrane w żółte i brązowe liście. Trwała jesień. Nie wiedzieć czemu, właśnie tę porę roku Minoru lubił najbardziej ze wszystkich. Przecież to nic innego jak parasole, płaszcze, kalosze - deszczowe dni i brzydka pogoda. Minoru jest wyjątkowym chłopakiem, o niespecyficznych cechach. Nie sposób dziwić się więc, że pokochał właśnie tę przygnębiającą jesień.
Nadjechał autobus. Minoru, wyrwany z zamyśleń, w mgnieniu oka znalazł się w po drugiej stronie autobusu. Nie usiadł tam, gdzie zwykle. Wszystkie miejsca były zajęte, w dodatku ON tam był - Naoki. I to w towarzystwie swojej dziewczyny. Minoru nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na szczęście, chłopak nie zdołał go zauważyć, bo autobus był dziś wyjątkowo zatłoczony. Może to i dobrze? By zignorować ten widok oraz beztroskie śmiechy kochanków, Minoru wyciągnął z torby słuchawki i zaczął słuchać muzyki. Nie było to jednak łatwe. Splot poprzednich wydarzeń nie pozwalał mu ani na chwilę zapomnieć o brązowookim chłopaku. Patrzył na dziewczynę. Jego oczy nie wydawały się być wściekłe, ale raczej bez wyrazu. Po chwili, rzuciła mu się na szyję i czule pocałowała go na pożegnanie.
- Nareszcie wysiada - pomyślał Minoru - Nie zniósłbym dłużej tego migdalenia się.
Dziewczyna wysiadła i jeszcze chwilę machała Naokiemu, nim oddaliła się w stronę domu. Ku zaskoczeniu, od razu po jej wyjściu z autobusu, Naoki zwrócił uwagę na Minoru.
- Cooo jeeest? - powiedział do siebie zdezorientowany chłopak - Widział mnie od początku?
Szatyn bez przerwy śledził go wzrokiem.
- Czy mam coś na twarzy? - spojrzał zdezorientowany w swoje odbicie w ekranie telefonu.
Oczy Naokiego pomimo ostatnich wydarzeń, nie były wściekłe ani też obojętne. Wracając do domu, chłopak długo głowił się, jak opisać tamten wzrok, jednak nie był w stanie go rozszyfrować.

20 minut później~

- Mamo, wróciłem! - oznajmił radosnym okrzykiem Minoru, wchodząc do przedpokoju.
Jego dom był stary i nowoczesny zarazem. Wszystkie pokoje pomalowane zostały na kolor biały, aby nadać czystość i wrażenia odświeżenia. W całym mieszkaniu panował ciepły i przyjazny nastrój. Na korytarzu po lewej stronie stała biała, obszerna szafa, zajmująca całą ścianę. Wnętrze ozdobione było najprzeróżniejszymi obrazami, kwiatkami i innymi ,,duperelami’’. Za każdym razem, kiedy przekraczał próg domu, ogarniał go wyrazisty zapach kwiatów lotosu, który delikatnie pieścił jego nozdrza.
- Synku, jestem w łazience. Zaraz do Ciebie zejdę. Nałóż sobie obiad, jest na stole.
Wszedł do kuchni.
- Mmm... Jak to ładnie pachnie - stwierdził chłopak.
Jego oczy aż zabłyszczały na widok tej pięknie przyrządzonej potrawy.
- Muszę przyznać, że nikt nie jest w stanie dorównać mojej mamie, jeśli chodzi o gotowanie.
Na wielkim półmisku leżały owoce morza, które Minoru uwielbia. Po chwili w kuchni zjawiła się pani Yoshitoma.
- Miniuś, tak bardzo się martwiłam! Gdzie byłeś tak długo?
Kobieta ucałowała czule syna w policzek.
- Siadaj, a ja się wszystkim zajmę. Na pewno jesteś bardzo głodny - powiedziała, uśmiechając się pogodnie i nakrywając do stołu.
- Przepraszam, że tak późno. Wylądowałem w szkolnej kozie przez jednego imbecyla - mruknął ponuro, odwzajemniając ciepły uśmiech matki.
Kobieta bezgranicznie ufała synowi, dlatego skinęła tylko głową i nie wyciągnęła żadnych konsekwencji.
Chłopak usiadł i zaczął zajadać się przyrządzonymi przez gospodynię smakołykami.
- Mamuuusiu, niebo w gębie! Poezja smaaaku - jęknął otulony wykwintnym smakiem potrawy.
- Bardzo się cieszę, że ci smakuje, kochanie - zaśmiała się pani Yoshitoma, wycierając kąciki ust serwetką po ukończonym posiłku.
Minoru fantazjował dalej, dopóki nie przypomniało mu się...
- O, cholera! Zapomniałem o dzisiejszej dyskotece - przełknął pośpiesznie porcję posiłku, prawie się dławiąc.
Minoru, powoli! - skarciła go zatroskana kobieta - Wszystko w porządku?
Poczuł na sobie zmartwiony wzrok mamy.
- Bo wiesz, mamo...
- Coś znowu przeskrobał? - westchnęła, jakby to była codzienność.
- Ja... Nie, nic, tylko... Wieczorem jest impreza u Chizuru. Znasz ją, była u nas parę razy - wyznał, nieco zmieszany chłopak.
- To świetnie!
Kobieta cała rozpromieniała.
 - Wróć, kiedy chcesz. Pozwalam ci, bo rzadko gdziekolwiek wychodzisz.
Po tych słowach uradowana chwyciła puste talerze, podniosła je i ruszyła do kuchni.
- Nareszcie Minuś dorasta - oznajmiła pani Yoshitomy, wkładając brudne naczynia do zmywarki.
- Tak, mamo, taaak - odburknął trochę zażenowany.
- Jak patrzę na twój pomarszczony ryjek, od razu nastrój mi się poprawia!
Uśmiechając się od ucha do ucha, spojrzał na swojego uroczego pieska, Luckiego, po czym wziął go na ręce i poszedł do pokoju. Odgłos skrzypiących drzwi dał mu się we znaki.
- Niech ktoś w końcu wymieni te drzwi - warknął. - Mamo ja z nimi już nie mogę, no litości - krzyknął, dając matce do zrozumienia jego uczucia.
- Minoru, nie przesadzaj. Mieszkamy tutaj dopiero miesiąc. Nie zaaklimatyzowaliśmy się jeszcze w nowym otoczeniu. Inni ludzie mają gorzej, bo nawet na takie drzwi ich nie stać.
- To gadanie... Skąd ja je znam...
Trzasnął drzwiami i razem z psem walnął się na łózko.
- Lukuuuś, do twarzy ci z tymi fałdkami - zakpił sobie, dostając w prezencie soczystego "buziaka" w wykonaniu niezadowolonego pupila. Zeskoczył z łóżka i udał się do kąta, gdzie uciął sobie drzemkę.
- To teraz nawet psa nie mam po swojej stronie - zaśmiał się, opadając na łóżko. Po chwili poszedł w jego ślady i zasnął.
Wszystkie jego myśli skupiały się na nadchodzącej imprezie u Chizuru. Jest sympatyczną dziewczyną i jako jedna z nielicznych osób szczerze lubiła Minoru. Głupio było jej odmówić.
- Jest tyle 'za' i 'przeciw'... Szczerze, liczyłem, że mama zabroni mi wyjść. W chwili obecnej jestem bezradny, no chyba że... - knując, chwycił swój telefon.
Chizuru, przykro mi, ale raczej nie dam rady przyjść na dzisiejszą imprezę. Przepraszam. :)
Wiadomość wysłana.
Minoru patrzył na ekran telefonu, czekając na odpowiedź. Chwilę później, rozbrzmiał dzwonek jego ulubionego rockowego zespołu, Hollywood Undead - "Day Of The Dead". Odebrał.
- Nie kłam, Yoshitoma - zaśmiała się kpiąco. - Masz przyjść. Widzimy się równo o 22:00! Aaa.. zapomniałabym! Dla pewności, powiedziałam Hitoshiemu, żeby po ciebie wpadł. Trzymaj się! Buziaczki i do wieczora, Mini!
Po tych słowach dziewczyna szybko się rozłączyła, nie dając szansy odpowiedzieć.
- Ta to ma tupet - burknął poddenerwowany niepowodzeniem Minoru. - To jestem wkopany! - rzucił telefonem o łóżko i głęboko westchnął.
Na zegarze widniała już 21:00.
- O, nie! Niedługo Hitoshi tu będzie. Nie może zobaczyć mnie w takim stanie!
W chwili obecnej, miałem na sobie stare, sprane, obcisłe dresy i za duży o kilka rozmiarów podkoszulek. Lubiłem takie rzeczy. Dodawały mi... swobody? Luzu? O swoich włosach już nie wspomnę... Były w totalnym nieładzie.
Godzina wyjścia zbliżała się niemiłosiernie szybko. Minoru podszedł wolnym krokiem do szafy, przeglądając starannie każde ubranie.
- Teraz wiem jak się czują kobiety - syknął. przeglądając kolejne ciuchy. - I w co ja mam się ubrać?! Hello! Nic tu nie ma.
Wywalił cała garderobę na łóżko, uważnie rozglądając się za odpowiednim ubraniem. Jego uwagę przykuły powycierane, czarne rurki, oczywiście, z dziurami na kolanach, bo jakżeby inaczej.
- Hmm... Biała, siwa czy czarna? - spytał sam siebie, podnosząc do góry wytypowaną odzież.
- Podobno czarny wyszczupla - westchnął, odkładając na bok wybrane rzeczy. Resztę schował z powrotem do szafy.
Pozbyłem się ostatniej części mojej garderoby - spodni. W obcisłych, czarnych bokserkach poszedłem umyć zęby. Spojrzałem w lustro. Przede mną stał młody chłopak, niewyglądający w zupełności na swój wiek. Miał dziecięcą urodę, blond włosy, długą grzywkę i morski kolor oczu. Doprawdy morski. Jednak nie była to ciepła barwa. Oczy były zimne i bezduszne. Kiedyś widziałem w nich szczęście, ale te czasy już minęły. No i jeszcze proporcje... Byłem niski i chudy. Jedyne, co pasowało w moim ciele, to dłonie. Były zwinne i jakoś dziwnie zadbane. Jednakże jak każda część mojego ciała, miały wadę - wyglądały na kobiece. Chyba nic w moim ciele mi się nie podobało. Wszystko było do niczego. Zsunąłem bokserki i wszedłem pod prysznic. Powolnymi ruchami próbowałem zmyć z siebie brud i nieczystość dnia dzisiejszego.
- Ooo, taaak... Tego mi było trzeba - jęknął Minoru, gdy woda pieściła każdy centymetr jego delikatnego ciała. - No ale... Ta impreza... Fakt faktem, zachowuję się jak jakaś cnotka niewydymka, ale tam będzie na pewno większość ludzi ze szkoły. STOP! STOP! Większość ludzi ze szkoły, większość ludzi ze szkoły, większość ludzi ze szkoły... Minoru, ty jesteś, kurwa, genialny! Do tej połowy na pewno należy twój nowy ,,przyjaciel" z kozy.
Chłopak wyszedł pospiesznie spod prysznica, szybko się ubrał, umodelował włosy i wyszedł z łazienki. Hitoshi stał już w drzwiach. Minoru szybko zbiegł po schodach i otworzył mu.
- Witam w moich skromny progach - zachichotał Minoru, dając przejście nowo przybyłemu gościowi.
- No witam, witam. Nie żartuj, ostatnio coraz częściej tutaj przesiaduję.
Wymienili się uśmiechami.
- Okej, to poczekaj. Skoczę tylko do kuchni po klucze i lecimy - rzucił krótko i po chwili zniknął za drzwiami.
- Miniii? - powiedziała spokojnie matka, kiedy ujrzała syna.
- Hmm?
- Kto przyszedł? - spytała zaciekawiona.
- Hitoshi. Miał po mnie wpaść. Zapomniałem ci powiedzieć.
- Nic się nie stało.
Minoru wyszedł z kuchni. Kobieta podążyła tuż za nim.
- Będziemy się już zbierać, prawda, Hitoshi?
Skinął głową.
Bawcie się dobrze - rzekła pani Yoshitoma, podbiegając do syna i składając mu soczystego buziaka w policzek.
- MAMOOO! - jęknął poirytowany Minoru - Nie jestem dzieckiem - fuknął.

Naoki

Wysiadł z autobusu, zaintrygowany chłopakiem z niezwykłą postawą i blond grzywą. To była niecodzienność. Naoki w takich sytuacjach zwykle spotykał się z ucieczką, płaczem, ale nigdy nikt mu się nie stawiał.
 - A więc, ma na imię Minoru - westchnął, pogrążając się w myślach na temat chłopaka, nie ukrywając widocznego zainteresowania jego postacią. Nie trwało to jednak długo, bo w przeciągu chwili ze stanu zamyślenia wyrwał Naokiego silny ból brzucha.
- Cholera, prawie zapomniałem...
Chwycił za telefon i z niechęcią wybrał numer do swojego ojca. Ich słabe relacje były  zauważalne nawet w zwykłej rozmowie telefonicznej.
- Przelej mi pieniądze - powiedział stanowczo Naoki, nie zamierzając przedłużać rozmowy.
- Ach, to ty Naoki... Tak się zastanawiałem, kto może o tej porze zaszczycić mnie rozmową.
 W głosie ojca wyraźnie dało się słyszeć zirytowanie. Syn dzwonił wówczas, gdy czegoś potrzebował.
 - Nie mam czasu. Po prostu przelej mi te pieniądze - powtórzył swoją prośbę chłopak, nie zmieniając oschłego tonu.
 - Czekaj, spojrzę na kalendarz. Przecież do końca miesiąca został jeszcze ponad tydzień. Nie tak się umawialiśmy - oznajmił pan Komiya.
- To za co mam żyć? Pod płotem z puszką w dłoni mam żebrać? Przelej mi wcześniej i już potem nie będziesz musiał - jeden problem z głowy - westchnął Naoki. - Przecież oboje wiemy, że twoja firma przynosi coraz większe zyski, a w kieszeniach zawsze znajdziesz niemałą ilość gotówki.
Rozmowa na chwilę ucichła. Ciszę przerwała zgoda ojca na warunki chłopaka.
- Dobrze, niech będzie - odparł. - A jak tam w szkole?
To pytanie zdziwiło Naokiego. Nie miał nawet najmniejszego zamiaru na nie odpowiadać. Tsa, bardzo śmieszne. Kiedy odszedł, mało go to obchodziło. Wzorowy tatuś.
- Nic ci do tego. Kończę, na razie - burknął.
- Przepraszam Cię, synu.
W jego głosie nie dało się nie usłyszeć skruchy, jednak chłopak bez wahania rozłączył się, ignorując słowa ojca. Teraz, kiedy wreszcie zaczął sobie dawać radę sam i oswoił się z pustym mieszkaniem, nie chciał pozwolić, by ktoś ponownie wepchał się buciorami w jego ,,ułożone" życie.   
- Ech, wypadałoby coś kupić - stwierdził, sugerując  się nasilającym się bólem brzucha.
Chwilę potem skierował się do pobliskiego spożywczaka w okolicy  ,,U Fumiko". Był on otwarty codziennie, 24h na dobę, a w ostatnim czasie Naoki bywał tam częstym klientem... na dziale alkoholowym. Zakupy nigdy nie sprawiały mu komplikacji. Zawsze był zdecydowany i nigdy nie musiał poświęcać dużo czasu na zastanawianie się, czego mu brakuje i gdzie podział listę rzeczy do kupienia. Wszystko miał w małym paluszku.
Przemierzał dział za działem, biorąc wszystkie potrzebne produkty. Na pierwszy ogień poszła paczka ryżu, która leżała na półce obok wejścia. Do tego chwycił kilka odmian papryk, kukurydzę i seler, które znajdowały się na pobliskim stoisku z warzywami. Potem wykorzysta je do słodko-kwaśnego sosu. Uwielbia go. Przypomina mu dzieciństwo. Nie ma nic lepszego. Często pojawiał się w ich domu jeszcze za tych szczęśliwych dla chłopaka czasów. Następny w kolejce był napój gazowany, który Naoki złapał starannie, wymijając swoją sąsiadkę z małym dzieckiem. Powiedział tylko beznamiętne ,,dzień dobry". Chwilę potem znalazł się za kolejnymi półkami obładowanymi pysznościami.
- Jejku, mnóstwo tu dobroci.
Na widok słodyczy w jego oczach pojawiły się iskierki.
- Niemniej jednak, nie stać mnie, aby kupić je wszystkie. Hmm... Może Pocky? Dawno ich nie jadłem. Mniam!
Na samą myśl odruchowo oblizał swoje spierzchnięte usta. Rzucił ostatni produkt do koszyka i ruszył w stronę uśmiechniętej kasjerki. Nagle, w plecaku rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. Zdjął go z siebie i wyjął z kieszonki telefon. - Z kim tym razem będę miał zaszczyt rozmawiać? - pomyślał i spojrzał na wyświetlacz starocia.
Haruka - odbierz połączenie.
 - No tego mi brakowało... Naprawdę, masz wyczucie czasu - syknął i bez jakiegokolwiek entuzjazmu odebrał telefon.   
- Heeejka, Naoki! Kochanieee! - wręcz wy piszczała rozpromieniona dziewczyna.
- Czego chcesz? - warknął, chcąc ją jak najszybciej spławić.
- Co jest pysiu? Dlaczego jesteś taki nie w sosie?
Jej słodki głos całkowicie obrzydzał Naokiego.
- Przez ciebie - mruknął pod nosem.
- Oj, kochanie, nie marudź, tylko przyjdź po mnie o 21:00. Wiesz jak bardzo cię kocham, tak? - powiedziała, nie zmieniając ani trochę tonu głosu.
- Tsa, tylko znikaj już, kochanie - odpowiedział kpiąco.
Haruka widocznie tego nie odczuła i po prostu rozłączyła się bez żadnej awantury.
- Dobrze, że nadrabia w łóżku - westchnął i udał się do kasy.
Dwie minuty potem Naoki stał już pod sklepem z dwiema siatkami wypełnionymi po brzegi.
Wcale nie musiał długo iść. Jego skromne mieszkanie znajdowało się całkiem niedaleko. Jeszcze tylko otworzyć drzwi i... już był w swoim niedużym królestwie.
- Wróciłem - powiedział stonowanym głosem, wcale nie oczekując odpowiedzi.
I tak było od śmierci jego matki. Był całkowicie opuszczony i nie pamiętał nawet, kiedy ostatnio był tu ktoś z bliskich, jedynie Daichi.
- Jak cicho - mruknął pod nosem, rzucając plecak i zakupy na łóżko - Nie mam dzisiaj głowy do gotowania, pierdolę to.
Rozłożył się na swoim dużym, wygodnym łóżku i wyjął paczkę wcześniej kupionych Pocky. Jego lokum było małe, ale mimo to, wszystkie rzeczy jakich potrzebował, znajdowały się w środku, i to w zasięgu ręki. Zajadając smakołyki, leniwie sięgnął po pilota utopionego gdzieś głęboko w kołdrze, włączył telewizję i zaczął przeglądać po kolei kanały.
-  Nuda, baby, plastikowe baby z gołą dupą, znowu baby... W chuj bab. Mam dość - burknął i wyłączył telewizję poirytowany.
Od kiedy ich widok tak bardzo mnie wkurwia? - westchnął i zsunął się z łóżka, rzucając pilotem w poduszkę.
W kolejnych minutach postanowił poszukać sobie innego zajęcia, którym mógłby się zadowolić. Ostatecznie zdecydował się odpalić swój rzęch i zajrzeć na fejsa. Usiadł przy starym, drewnianym biurku, stojącym w pokoju od jego narodzin. Zalogowanie na portal przyniosło mu wiele trudności. Już dawno zapomniał hasła i gdyby nie fakt, że był niewylogowany, nigdy nie dostałby się do swojego konta bez pomocy osób trzecich. Gdy tylko się zalogował, na ekranie posypały się memy i cięte riposty. Kolejne zdjęcia nie wzbudzały w nim najmniejszych uczuć. Nic, tylko reklamy i reklamy. Gdzieś widniała całująca się, wręcz pożerająca się nawzajem para kochasi.
- Och i ach - nic nadzwyczajnego na tym portalu.
Nagle w oczy rzuciło mu się zdjęcie klasowe, na którym jednym z oznaczonych był Minoru Yoshitoma. Szybko kliknął i w jednej chwili znalazł się na jego profilu.
- Cholera, co to ma być? - warknął  poirytowany - Kolejny otaku? Profil prosto z Anime, do tego żadnych zdjęć i postów. Dzieciuch! - zaśmiał się pod nosem.
Spojrzał na prawy, dolny róg monitora. 21:00.
- O, cholera! Muszę jeszcze podejść po laskę...
Na jego twarzy pojawiło się zażenowanie.
- Trzeba to wyłączyć - westchnął, zmieniając pozę - I się zebrać - sapnął flegmatycznie sam do siebie.
Zobojętniały ruszył więc niegramotnie w stronę łazienki. Stanął naprzeciw prysznica i obnażył się z szat, wchodząc do kabiny.
- A myju, myju tu, a pucu, pucu tam! Moje ciałko jest pachnące! - zaśpiewał wymyśloną na poczekaniu piosenkę - To było żałosne - zaśmiał się.
Po krótkim prysznicu i odświeżeniu swojego wyglądu, ruszył do szafy, z której wybrał: rurki, granatową bluzkę i seksowną skórzaną kurtkę. Dla dopełnienia stylizacji, sięgnął po szelki, które opuścił na spodniach. Wyglądał naprawdę nieziemsko.
W przeciągu 10 minut jazdy na deskorolce, znalazł się pod domem swojej lubej. Haruka już na niego czekała. Dziewczyna według niego była przeciętnie ubrana. Tona tapety i kolorowe tipsy - rewelacja. Na szczęście sukienka, którą miała na sobie była czerwona i uwydatniała krągłości na tyle skutecznie, że Naokiemu poprawił się humor.
- Spóźniłeś się - wymamrotała, patrząc na swój olbrzymi, złoty zegarek - Znowu - dodała beznamiętnie.
- Aww... Kochaaanie, nie susz mi głowy - warknął zgryźliwie - Poczekaj aż zaparkuję swojego rumaka i możemy ruszać w drogę! - zachichotał.
- Czemu nie masz BMW? - spytała zawiedziona.
- Hmm, może dlatego, że mnie na nie nie stać? - odpowiedział, odstawiając swoją deskorolkę.

- Bla, bla, bla... Gadanie. Wiem ile zarabia twój stary - syknęła i chwyciła za torebkę wiszącą na płocie.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 1

WITAJCIE! Z tej strony Shiro i Fiona!
Jak widać, dodaliśmy pierwszy rozdział opowiadania ,, I want only you'' Bardzo staraliśmy się, by był przyjemny w czytaniu. Chcielibyśmy bardzo podziękować Julii.To dzięki jej pomocy , daliśmy rade napisać ten rozdział!  Liczymy na ciepły odbiór i pozytywne komentarze - są one dla nas wielką motywacją.


NAOKI
 
,,I'm supposed to be the one,
brings us all together.
Weak or strong, not just a song,
we sing along, when things go wrong.
You will need me, when you fall,
I will need you, when I'm wrong.
Tears lead me on - they let me lead you, so far,
weak or strong, I hold your arm.’’
 

W całym mieszkaniu rozbrzmiała przeraźliwie głośno jego ulubiona rockowa piosenka.
 - Mehhh... Cholerny budzik - westchnął zaspany Naoki, szukając nerwowo źródła dźwięku. - Co za idiota wymyślił szkołę 5 dni w tygodniu? - warknął cicho, po czym przetarł delikatnie dłońmi oczy. - Kolejny taki sam dzień. Dzień jak każdy inny, niewyróżniający się w żaden sposób; Monotonne lekcje, obrzydliwe jedzenie w szkolnej stołówce i wstrętni nauczyciele, czekający na odpowiedni moment, by zatopić nos w nie swoich sprawach, utrudnić przejście do następnej klasy czy też wstawić pałę. Jednym słowem: marzenie każdego dorastającego nastolatka - prychnął. - No nic, trzeba wstawać, obowiązki wzywają.
Spojrzał na wyświetlacz telefonu.
-  Czy kobiety nigdy nie śpią? - jęknął poirytowany, przewrócił teatralnie oczami i otworzył skrzynkę z wiadomościami, gdzie czekały na niego trzy, od dziewczyny.
Po chwili przeczytał jedną z nich: ,,Kochanie, śpisz już? Dlaczego nie odpisujesz?’’. Ziewając, rzucił telefon obojętnie z powrotem na łóżko.
- Co ty w niej widzisz, Naoki? - przeciągnął się i wolnym krokiem udał do kuchni, by zrobić sobie kawę i śniadanie.
Pierwsze co zrobił po wejściu do owego pomieszczenia, to otworzył lodówkę.
- Jak to pusta?! – wrzasnął lekko poirytowany.
Fakt faktem, był zdany na siebie i ledwo wiązał koniec z końcem po odejściu rodziców. zrezygnowany otworzył jedną z szafek kuchennych i wyjął chleb tostowy. Po chwili otworzył drugą, znajdując w niej swój ukochany dżem brzoskwiniowy.
- Lepsze to niż nic - westchnął i zaczął przygotowywać kanapki.
Chłopak myślami był gdzieś indziej. Skończyły mu się oszczędności. Niechętnie zdecydował zadzwonić po szkole do swojego ojca i poprosić go o przelanie gotówki na swoje konto. Naoki niezbyt przychylnie podchodził do swojego taty. Miał do niego ogromny żal, że w tak trudnym okresie dla ich rodziny zostawił go, uciekł od problemów i założył nową ,,szczęśliwą rodzinkę’’. Teraz, po śmierci matki był zdany na siebie i pieniądze jakie otrzymywał od ojca, ale nie przeszkadzało mu to. Oswoił się z realiami pustego domu i nie chciał tego zmieniać. Nie potrafił już nikomu zaufać.
Biorąc ostatni kęs śniadania, ruszył w stronę łazienki, aby odbyć tam swój codzienny rytuał. Starannie odłożył wszystkie ciuchy do kosza na pranie i spojrzał w lustro.
Jego ciało było skrajnie wychudzone, mizerne i gdyby tylko chciał, mógłby policzyć sobie wszystkie kości. Przygryzł do krwi dolną wargę, jednak w chwili obecnej najmniej go to obchodziło. Ruszył w stronę prysznica, zastanawiając się nad dzisiejszym dniem i tym, w jaki sposób uda mu się uniknąć sprawdzianu z matematyki.
- Nie ma nic gorszego od królowej nauk - burknął beznamiętnie pod nosem, po czym spojrzał na szampon. - Ech, skończył się - westchnął cicho.
Wycisnął resztki i starannie umył włosy. Gdy skończył, wyszedł spod prysznica, zawinął ręcznik na linii bioder i udał się do pokoju, gdzie założył swój nienaganny mundurek. Następnie chwycił deskorolkę, którą zawsze miał gdzieś pod ręką i udał się w stronę drzwi. Jeździł na niej już od paru lat. Była dla niego swego rodzaju odskocznią od nieprzyjemnych wydarzeń.
Szkołę miał zaskakująco blisko.  Nie zajęło mu to nawet  10 minut, kiedy już się pod nią znajdował. Przy wejściu spotkał Daichiego, swojego najlepszego przyjaciela. Na twarzy Naokiego pojawił się szeroki uśmiech. Był to śmiech od ucha do ucha, na widok nie inny niż płci męskiej.
Plan zajęć rozpoczynała biologia. Naoki nie chcąc zaśmiecać sobie głowy, przyjął najlepszą taktykę, jaką w tamtym momencie przyszła mu do głowy - sen. Nie zauważył nawet, kiedy zadzwonił dzwonek.
- Hej, stary.
 Naoki poczuł lekkie szturchnięcie kolegi.
- Co jest? - zapytał zaspanym głosem, przecierając oczy.
Po chwili rozglądnął się wokoło. Kolega był już w drodze do drzwi, nie czekając na Naokiego. Chłopak westchnął i wstał ociążały.
- Ej, Daichi! - krzyknął za kolegą, który pędził już w stronę schodów.
- Czego? Spieszę się. Jestem umówiony z nową laską. No wiesz, tą z dużym biustem z klasy A. Streszczaj się.
Naoki przełknął ślinę. Ciężko było mu prosić kolegę o pieniądze, zwłaszcza, że miał już u niego niemały dług.
- Pożyczyłbyś mi trochę hajsu? - zapytał poddenerwowany.
-Znowu?
Daichi spojrzał na chłopaka poirytowanym wzrokiem.
- Tylko trochę. Umieram z głodu!
Widział, że Daichiemu się spieszy i zamierzał to wykorzystać. Tak jak się tego spodziewał, kolega dał mu trochę yenów, które miał w kieszeni i zniknął w tłumie. Naoki skierował się w stronę sklepiku. Jego humor był świetny i nie miał zamiaru pozwolić, żeby ktokolwiek go zniszczył. Chłopak stał w miejscu, gryząc się z własnymi myślami, kiedy nagle, czyjeś słowa wyrwały go z zadumy...
- Ooo, kogo my tu mamy?
Naoki zesztywniał pod wpływem znajomej mu barwy głosu.
- Czego chcesz, Isamu? - warknął nieprzyjemnie.
- Coś Ty taki nie w humorze? Pieniążków ci brakuje? A może to przez tatusia, co? Biedactwo - zaśmiał się szyderczo.
Naoki starał się nie przejmować jego docinkami. Obiecał sobie, że nic dotyczącego ojca nie wyprowadzi go już z równowagi.
- O, ignorant się znalazł! - zaśmiał się pod nosem. - Nie dziwię się, że mój ojciec od was odszedł. Rodzina wariatów. To nawet dobrze, że twoja matka nie żyje. Jednego debila mniej  powiedział, podwyższając ton.
Naoki podniósł wzrok. Był w stanie znieść wszystko, ale nikt nie miał prawa obrażać jego matki. Przyspieszył więc i z całej siły uderzył chłopaka w brzuch. Pod wpływem ciosu, nieprzyjaciel zawył z bólu i skulił się.
- Zapamiętaj, ścierwo, jeszcze raz obrazisz moją matkę, a inaczej porozmawiamy! - warknął Naoki, tracąc nad sobą panowanie.
Był gotowy ponownie uderzyć chłopaka, gdyby nie lekki cios, jaki otrzymał w twarz...
- Co ty robisz?
Zobaczył postać Daichiego.
- Nauczyciel was widział. Ciebie widział - warknął na kolegę, wskazując ręką postać powoli zbliżającą się do nich.
Ze wszystkich możliwych osób, niestety, była to nauczycielka matematyki.
- Komiya Naoki, coś ty znowu narobił? - wymamrotała, patrząc gniewnie na chłopaka.
-Co znowu ja? - warknął do nauczycielki.
Starannie rozejrzała się wokół.
- Oprócz ciebie nie widzę tu żadnego winowajcy - spojrzała na Isamu. - A temu co zrobiłeś? Zabierzcie go do pielęgniarki - powiedziała, wskazując na gromadkę uczniów.
Jeszcze raz spojrzała na Naokiego i wyraźnie powiedziała:
- Nie uciekniesz od obowiązków, a po lekcjach osobiście dopilnuję, żebyś trafił do kozy.
Po tych słowach odeszła.
- Cholera - warknął.
Daichi spojrzał na kolegę, szybkim gestem pozbywając się swojej towarzyszki.
- Stary, spokojnie. Cho do kibla. Mam coś, co podniesie cię na duchu - powiedział, uśmiechając się tajemniczo.
Kibel zdawał się być pusty. Nie było w nim nikogo, prócz paru pierwszoroczniaków, którzy widząc ich, ulotnili się w zaskakująco szybkim tempie.
- Słyszałeś, że jedna laska od nas organizuje imprezkę dziś wieczorem? Ma być zajebiście;  przelewający się bez umiaru alkohol i dużo żarcia! Wreszcie się najesz za darmo. Poza tym, ma być dużo gorących lasek. Może znajdziemy coś dla ciebie - zakpił sobie z chłopaka.
- Tsa, bardzo śmieszne. Znając życie, moja dziewczyna wie już o tej imprezie wszystko -westchnął.
Daichi wyciągnął z mundurka paczkę papierosów i spojrzał na chłopaka z zadziornym uśmiechem.
- Nie bądź taki, daj jednego. Wiesz jak dawno nie paliłem, bo zwyczajnie mnie nie stać i na głodzie jestem.
- Oddajesz z odsetkami - zaśmiał się pod nosem, dając koledze jednego papierosa.
Osunęli się razem po ścianie i jeszcze chwilę rozmawiali o nadchodzącej imprezie. Nagle rozbrzmiał dzwonek, przerywając rozmowę chłopaków, tym samym zmuszając ich do udania się na lekcje. Zaciągnęli się jeszcze raz, a niedopałki rzucili do zlewu.
 

 

 
MINORU
 
  
             
- Miniuś, wstawaj!
Po pokoju rozniósł się melodyjny głos jego matki.
- Kochanie, spójrz na zegarek!
Szybkim ruchem dłoni wskazała na ścianę, jednocześnie szturchając syna za ramię. Minoru przetarł swoje zaspane oczy.
- Mmm... Mamooo, jeszcze troszkę - jęknął nieobecnym głosem, przekręcając się na drugi bok.
Kobieta postanowiła podjąć nieco drastyczne kroki i uderzyła syna poduszką.
- MAMO! - pisnął i spojrzał na godzinę. - Szlag! Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej?!
Energicznym ruchem wstał, chwycił swój mundurek wiszący na szafie, po czym czule pocałował mamę w policzek.
- Dzień dobry.
Po tych słowach zniknął w drzwiach.
- Oj, Miniuś... Kiedy ty się wreszcie ogarniesz? - westchnęła kobieta.
Chłopak znajdował się już w łazience. Pospiesznie założył ubranie, nie dopinając koszuli.
- Cholera - przeklął na siebie po nosem.
Był naprawdę zły. Nerwowym wzrokiem ciągle kontrolował czas.
Po krótkim czasie, potargany wybiegł z łazienki, chwycił bento i już miał wybiegać z domu, kiedy niespodziewanie w drzwiach stanęła mama, torując mu drogę.
- Widzisz, że jestem już spóźniony. Czego chcesz?
Spojrzał na mamę poirytowanym wzrokiem.
- Nie wyglądasz za dobrze - stwierdziła. - Z powodu spóźnienia możesz wdać się w konflikt z nauczycielem, zezwalam na to. Moje dziecko nie wyjdzie z domu potargane - powiedziała, zapinając niedopięte guziki koszuli swojego syna.
- Mamo!
Popatrzył na nią lekko zmieszany.
- No dobrze, dobrze! Powodzenia, synku.
Kobieta czule pocałowała swojego ulubieńca w czoło i pogłaskała go po ramieniu. Sekundę po tym miłym geście, po chłopaku nie było już śladu. Minoru od dziecka był nieogarniętą i zabieganą osobą. Wbrew pozorom dodawało mu to uroku.
Przeprowadził się do Tokio zaraz przed rozpoczęciem liceum. Nie przeszkadzało mu to. Był zadowolony z rzeczywistości, która go teraz otaczała. Zostawił przeszłość za sobą i nie chciał już nigdy do niej wracać. Nuda i monotonność stwarzały mu raj. Pozorny.
Długą drogę do szkoły chłopak pokonał w zaskakująco krótkim czasie. Mogłoby go to nawet usatysfakcjonować, gdyby nie godzina  8:20 widniejąca na jego eleganckim zegarku.
- Już tak późno? - jęknął.
Kiedy dotarł do sali, lekcja trwała już w najlepsze.
 
- Yoshitoma Minoru - wymamrotała jakaś postać.
Przekraczając próg sali, Minoru poczuł czyjś nieprzyjemny wzrok na sobie.
- Jak usprawiedliwisz swoje spóźnienie?
Nauczyciel popatrzył surowo na spóźnionego ucznia. Chłopak był z natury szczerą osobą i wszelkie kłamstwa z trudnością przechodziły mu przez gardło.
- Przepraszam, zaspałem - odburknął cicho.
Miał pecha. Trafił na nauczyciela japonistyki, którego nie darzył sympatią. 
- Yoshitoma - uśmiechnął się zadziornie. - Kto by pomyślał, że tak dobry uczeń się spóźni? To prestiżowa szkoła i nie możemy dopuścić do tego, by ktokolwiek dawał zły przykład. Każdy występek musi być karalny. Osobiście zajmę się tobą po lekcjach, w szkolnej kozie - powiedział władczym tonem.
Na twarzy chłopaka pojawił się niekontrolowany uśmiech, spowodowany myślą o 'prestiżowej' szkole, w której co chwilę dochodzi do bójek i innych sytuacji zdecydowanie przeczących temu tytułowi. Nie chcąc dyskutować z nauczycielem, Minoru siadł do ławki i posłusznie przyjął karę. Po skończonej lekcji udał się na stołówkę. Był zdezorientowany. Przed chwilą odczytał SMS-a od koleżanki, w którym ta poprosiła go o pilne spotkanie w ważnej sprawie. W ciągu 2 minut, chłopak pojawił się pod drzwiami stołówki.
- Hejooo! - wykrzyknęła kumpela, rzucając się na chłopaka, tym samym targając jego włosy.
- Co chciałaś? - spojrzał na nią beznamiętnie. - Miałaś ponoć coś ważnego.
Chizuru odsunęła się parę kroków w tył i spojrzała na niego.
- Chciałam cię zapro...
- Nie - odburknął, nie dając jej dokończyć.
- No weź... Rozerwiesz się trochę. Od początku liceum nie byłeś nigdzie ze znajomymi. Dobrze ci to zrobi - powiedziała, wlepiając swoje śliczne oczy w jego.
Nie zrobiło to jednak na nim wrażenia. Chłopak spojrzał na nią poirytowany.
- Poza tym... Pamiętasz jak byłam u ciebie, kiedy paradowałeś w samiutkich bokserkach? Mam pewne urocze zdjęcie. Chyba nie chcesz, żebym świat je ujrzał? - uśmiechnęła się.
Chłopak nie wierzył w ani jedno słowo, ale musiał przyznać jej rację - nigdzie nie wychodził.
 - No dobrze - powiedział w końcu.
Chizu zaświeciły się oczka.
- Trzymam cię za słowo - powiedziała uradowana i odeszła.
- Wkopałem się - westchnął, po czym zaczął jeść swoje bento.
Nagle usłyszał jakiś jęk.
- Zapamiętaj, ścierwo, jeszcze raz obrazisz moją matkę, a inaczej porozmawiamy!
Całe to zamieszanie zwróciło uwagę Minoru. Nie ze względu na bójkę, lecz chłopaka. Wie kim jest. Ma na imię Naoki. Było o nim głośno przez bijatyki, w których uczestniczył. Poza tym, jest strasznie popularny wśród dziewcząt. Uwagę Minoru przykuły jego brązowe, płonące oczy. Spodobał mu się, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Jeszcze tego brakowało - spotkania z Naokim. Nagle, Minoru zauważył nauczyciela. Nie chcąc robić sobie więcej problemów, postanowił się ulotnić.
- Prestiżowa szkoła - burknął ironicznym tonem, znikając w tłumie gapiów.
 
Kolejna lekcja minęła Minoru szybko i znośnie. Właśnie szedł korytarzem, nie ukrywając swojego zamyślenia. Nie mógł zapomnieć widoku tych płonących, czekoladowych oczu. Zaintrygowały go. Minoru od dawna czuł pociąg do mężczyzn. Zauważył to już w gimnazjum. Owszem, próbował przeglądać porno gazetki z kobietami, czy też inne tego typu pisma, lecz podchodził do tego beznamiętnie. Nie robiło to na nim wrażenia. Idąc wolnym tempem, poczuł niespodziewane, lekkie uderzenie. Obejrzał się i dostrzegł ramię mężczyzny. Podniósł wzrok.
- Cholerka, przepraszam - syknął pod nosem.
Na twarzy Naokiego widoczna była złość.
- Jak łazisz, młody? Nie szkoda ci życia, kurwa? - warknął na chłopaka, po czym odszedł z resztą paczki.
Do końca zajęć nic się nie działo i tak miało pozostać. Minoru chciał wrócić do domu, ale w porę przypomniało mu się o kilku istotnych sprawach.
- Ygh, zapomniałem - koza, no i jeszcze impreza. Jakoś przecierpię - westchnął, przyspieszając kroku. - To chyba tu.

Otworzył drzwi i wszedł do przestrzennej, białej sali. A wtem ich oczy się spotkały... 

środa, 3 sierpnia 2016

Prolog

Świat szesnastoletniego Minoru zaczyna nabierać barw, gdy ten dołącza do liceum. Zdaje się, że nic nie jest w stanie zszarpać jego nienagannej reputacji, gdyby nie to, że chłopak pod wpływem wydarzeń z dnia poprzedniego, zaspał na lekcje i trafił do szkolnej kozy. Spotyka tam Naokiego, szkolonego chuligana. Początkowy strach do chłopaka przy splocie dalszych wydarzeń, przeradza się w silne uczucie. Czy traumatyczna przeszłość i fakt, że Naoki ma dziewczynę, zniszczą uczucia chłopaka?

ZAPRASZAMY! ~ Shiro, Fiona