Translate

czwartek, 16 marca 2017

Rozdział 3

Cześć, z tej strony Shiro. Na wstępie chciałbym przeprosić za długą nieobecność. Zarówno ja jak i Dżuliett nie mieliśmy czasu. Dzisiaj wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Btw. jeśli czytasz - zostaw po sobie ślad. To naprawdę motywuje!
Naoki

- Bla, bla, bla... gadanie. Wiem ile zarabia twój stary - syknęła i chwyciła za torebkę wiszącą na płocie.
   ~20 minut później
Mimo że na imprezie zjawili się punktualnie, tak jak zaplanowała to  Haruka, ta zdawała się trwać już w najlepsze w zabawie, na kilometr dając we znaki, gdzie dzieje się najwięcej. Pomimo wczesnej godziny, grała głośna muzyka, a alkohol przelewał się w najlepsze. Przy  samym wejściu  para spostrzegła Daichiego w towarzyskie paru lasek, które na widok nadchodzącego przystojniaka poprawiły swoje dekolty, odsłaniając swoje atuty. Nie dało się nie zauważyć, że to zachowanie nie spodobało się jego dziewczynie, która obdarowała swojego wybranka namiętnym buziakiem i oplotła jego rękę na swojej tali, tym samym zbywając swoje rywalki i dając im znak, że Naoki to jej własność. Cała ta sytuacja niezwykle rozbawiła kolegę chłopaka, który nie mógł powstrzymać swoich docinek.
- Ej, stary - popatrzył na niego smutnym wzrokiem - laski mi wystraszyliście - wybuchnął śmiechem.
– Muszę przyznać, Daichi, niezły masz gust! - mówiąc to Naoki dołączył do przyjaciela.
- Halooo, ja tu jestem! - prychnęła zażenowana dziewczyna, stając swoją zgrabną nóżką w szpilce na stopie szatyna, miażdżąc ją.
- Auuu... - zaskamlał Naoki.
- Ojej, przepraszam, kochanie - wypowiedziała z ironią i posłała mu szyderczy uśmieszek.

- Hejka, Daichi! - wykrzyknęła, zmieniając błyskawicznie swój nastrój Haruka.
– Heh - próbował powstrzymać uśmiech. - Hej, hej, mała! - przytulił ją delikatnie.
- Co Ty tak wcześnie? - obdarzyła Daichiego podejrzliwym wzrokiem.
- No wiesz, Haru, muszę zaklepywać póki jest co! - uśmiechnął się zadziornie puszczając niewinnie oczko.
– Osz ty! - szturchnęła chłopaka. - Niegrzeczny z ciebie chłopczyk. – Pomachała groźnie palcem przed jego twarzą. - Nieładnie tak! Nu, nu, nu!
- A mówiłem ci, że ładnie dziś wyglądasz? - zaśmiał się pod nosem, spoglądając na dziewczynę.
- Naprawdę?! - pisnęła, poprawiając swoją ondulacje.
- Widzisz, Naoki? Powinieneś uczyć się od Daichiego – spojrzała z dezaprobatą na chłopaka.
- No co? – obdarzył kolegę nieprzyjemnym wzrokiem.
– Ups... -  mruknął i oboje wybuchli śmiechem.
- A wam co? Gorzej niż dzieci - prychnęła i podparła się o ogrodzenie. - Patrzcie jaką ma ta zdzira sukienkę - jęknęła przerażona do chłopaków, palcem pokazując jedną z dziewczyn znajdujących się niedaleko.
- Co jej jest? - szepnął do kolegi.
- Bo ja wiem? Tego nie się odgadnąć - poklepał kolegę po ramieniu.
- A mówiłem ci, a ty mnie nie słuchałeś – westchnął Daichi, starając się zrobić wyrzuty przyjacielowi.
– Pamiętasz te dawne czasy? Kolorowa, żywa miłość, a teraz to tylko czysty seks - powiedział zasmucony, żaląc się koledze.
- Czyli nie jest aż tak źle.
Oboje znowu parsknęli śmiechem, nie zwracając uwagi na dziewczynę, która wzrokiem szukała kolejnych rywalek. Była zbyt zajęta, by słyszeć tę rozmowę. Nagle muzyka ucichła, a z głośników dało się usłyszeć wyraźny głos organizatorki zabawy - Chizuru.
- Hejka wszystkim tu obecnym! Cieszę się, że przybyło was tak dużo! Witam na mojej imprezie. Nie przedłużając, życzę miłej zabawy i OCZYWIŚCIE DO BIAŁEGO RANA RANA!
- Oj... Będzie miło - zarechotał Daichi.
- Co masz? - spojrzał na chłopaka.
-  Heh, coś zajebistego, specjalnego, wyjątkowego... - szepnął mu do ucha i odchylił kieszeń, pokazując woreczek z białym proszkiem.
– Uuu, podoba mi się. Skąd to masz? Tylko nie mów, że od tego imbecyla, Isamu – zapytał.
– Spokojnie, sprawdzone źródło. Drugiego tak dobrego nie znajdziesz nigdzie.
Chłopak podszedł do  swojej dziewczyny i oplótł swoje ręce na jej biodrach.
– Haruuu, idziemy z Daichim po drinka, chcesz coś? - mruknął jej słodko do ucha, starając się zdobyć jej pozwolenie.
- No dobrze, idźcie. W sumie miałam złapać Sakurę. Powinna już tu gdzieś być. A, iii... Weź dla mnie coś mocnego. Hmm... Może być Kamikadze, kotku - pocałowała sympatię w policzek i znikła w tłumie, szukając koleżanki.
Daichi chwycił kolegę za rękę, udając sie do ubikacji. Była zamknięte.
- Cholera, kto tam jest? - kopnął w drzwi. - Wyłaźcie – warknął groźnie, marszcząc wrogo brwi.
Drzwi otworzyły się, a z nich wypadła pijana para, która jeszcze przed chwilą namiętnie wymieniała swoje uczucia.
Blondyn zaczął się śmiać, obejmując swoją wybrankę. Chwilę po tym posłał im piorunujące spojrzenie.
- Wypad z baru.
- Ooo! Zajebista impreza, chłooopakiii! Jak się bawicie? - wybełkotał pijany chłopak, idąc chwiejnie z partnerką i potykając się co chwilę. O mały włos, a przewróciliby się na chłopaków. Po chwili zniknęli w tłumie.
– Idioci - syknął zniesmaczony Naoki, przewracając oczami.
- Już pijani - uszczypnął kolegę. - Nie bój się, my zaraz też tacy będziemy. Zapraszam w moje progi! – zachichotał i wciągnął Naokiego do środka zamykając za sobą drzwi.
– Co dzisiaj dla mnie przygotowałeś, mistrzu?
Spojrzał zawadzko na Daichiego.
- Świeży towar – wyjął woreczek.
- Amfa? - zmierzył wzrokiem bruneta.
- Haha, no. Wchodzisz w to? - uśmiechnął się zadziornie do przyjaciela.
- Ile chcesz? - spytał podejrzliwie.
- Hehe, zluzuj majty, na mój koszt - powiedział, klepiąc kolegę po ramieniu.
- To co, bierzemy - spojrzał na Naokiego.
– Ach... Baa! Pytanie retoryczne.
Wciągnęli jedną działkę, a potem kolejne. Naokiego ogarnęło dziwnie uczucie, jakby ekstazy. Coś przyjemniejszego od orgazmu. Wszystkie jego dotychczasowe problemy przestały istnieć. Na twarzy Naokiego pojawił się szeroki uśmiech. - Ma podobne oczy do Minoru - pomyślał i oparł ręce o ścianę, zagradzając drogę ucieczki koledze. Schylił się i delikatnie pocałował go w policzek.
- Juz się naćpałeś... Ale debil! - roześmiał się Daichi, spoglądając na przyjaciela.
- Nie żartuj sobie! - szturchnął kolegę.
- Może nie bierz już więcej - zaśmiał się. - A tak w ogóle... Byłem na randce z taką jedną, niezła dupa, ale cały czas pieprzyła o sukienkach.
- Moja tak samo - westchnął. - Jeśli wszystkie dziewczyny takie są, to ja zostaję gejem.
- Nie kłam! Ty, co przeleciałeś połowę lasek w naszym liceum?! - spojrzał kpiąco na kolegę.
- Nie przesadzajmy, jedną czwartą najwyżej - mruknął, a chwilę potem oboje wybuchli śmiechem.
Zza drzwi rozległo się głośne pukanie.
- Ejjj, kto tam tyle siedzi?
- Namierzyli nas, chodź - złapał przyjaciela za rękę i pociągnął do wyjścia.
W drzwiach minęli młodą dziewczynę.
- Widziałeś jej wzrok? - wybuchnął śmiechem Daichi. - Normalnie jakby myślała, że do czegoś między nami doszło...
Przytulił kolegę.
- Mmm, Jezu, chyba przesadziłem...
- W ogóle, gdzie jest stoisko z alko? - Naoki spojrzał na kolegę.
- Chodź za mną - pociągnął go za nadgarstek.
Na stole leżało wszystko; od piwa, po koniak, whisky i wódkę. Naoki podszedł do stołu.
- A co jeśli... ?
Starannie wymieszał wszystko ze sobą.
- Co ty robisz? - warknął Daichi.
- Nie mów, że wymiękasz - zaśmiał się i podłożył mu szklankę pod nos.
- Pół ja, pół ty, mój drogi.
- No dobra.
Wypił, a obiecaną część oddał koledze.
- Cholera, masz i pij mi tu, całe!
Naoki wypił resztę.
- O, Jezu, racja...
Podparli się o siebie i obaj wybuchnęli śmiechem.
- Te, Nao, pokaż mi tego ogiera co kiedyś. Chyba, że twoja dziewczyna zrobiła z ciebie kucyka - zadrwił z chłopaka.
- Haha, nie żartuj! Patrz i się ucz - dumnie ruszył w stronę grupki dziewczyn.
- Uuu... Zaczyna mi się podobać - uśmiechnął się i poszedł śladami chłopaka, chwytając po drodze kieliszek wódki.
 Podążał w ich stronę lekko chwiejnym krokiem.
- Hejka, laseczki! Co słychać? - powiedział zachrypniętym głosem. Dziewczyny momentalnie zwróciły na niego uwagę, a wzrok każdej z nich utkwił na twarzy nowo przebytego gościa.
- A dobrze, dobrze - odparła jedna z nich, widocznie czymś rozbawiona.
Dziewczyna zdawała się być bardziej pijana od Naokiego.
– Słuchajcie, dziewczyny, jest taka sprawa. Mój kolega... - powiedział uśmiechając się.
Panie zachichotały, domyślając się o co chodzi i nie zastanawiając się długo, poprzystały na propozycję nowo poznanego kolegi.
- Świetnie! - wykrzyknął zadowolony z sobie, wskazując palcem na Daichiego. - Tam siedzi. Za chwilę do was dojdę, wy w tym czasie posiedźcie z nim.

Dziewczyny uśmiechając się życzliwe udały się w wyznaczone przez Naokiego miejsce.
„Naiwne idiotki” - pierwsze i ostatnie słowa jakie cisnęły mu się na usta, zanim odurzony narkotykami podążył w stronę wypatrzonej wcześniej ślicznotki. Przysuwając się do niej szepnął:
– A ty, skarbie… Pozwól, że pójdziesz ze mną.
Po tych słowach brunet stracił kontrolę nad sobą. Nie myślał racjonalnie, więc kompletnie zapomniał o swojej dziewczynie. Nie wiadomo kiedy i jak to się stało, że po niespełna 2 minutach, ich usta były połączone w soczystym i jakże namiętnym pocałunku. Zwinne języki tańczyły ze sobą, walcząc zacięcie o dominację. W tym momencie oboje nie znali umiaru w tym co robią. Liczyła się tylko chwila i przyjemność.
Daichi widząc śliniącą się "parę" syknął sam do siebie:
 – Skubany, szybki jest. Kto by pomyślał?
Niedługo po tych słowach, z tłumu wybiegła wściekła Haruka.
- NAOKI?! CO TY NAJLEPSZEGO WYPRAWIASZ? – krzyknęła patrząc na swojego ukochanego całującego jakąś tanią dziwkę.
Chłopak słysząc głos swojej dziewczyny natychmiast wrócił z powrotem do świata żywych. Momentalnie wyplątał się z uścisku koleżanki i odwrócił w stronę źródła dochodzącego wrzasku.
– Oo, Haruka… Coś nie tak? - prychnął.
- COŚ NIE TAK?! CZY TY SIEBIE SŁYSZYSZ, IDIOTO?! Nie ma mnie dosłownie kilka chwil,  a ty już zabawiasz się z jakąś suką! – krzyczała dziewczyna nie zważając na miejsce i fakt, że jej głos był naprawdę donośny.
Podeszła do bruneta i podnosząc dłoń uderzyła chłopaka z całej swojej siły.
- Ałłł - jęknął. – Haruka, przepra…
- Zamilcz! Naoki Komiya, chciałabym ci oświadczyć w tej chwili i z tego miejsca, że wracam do domu sama! - wybuchła gniewnie, przerywając chłopakowi.
Ostatnie słowa wycedziła z trudem przez zaciśnięte zęby. W jej oczach można było dostrzec łzy, czekające tylko na uronienie. Nie minęła nawet chwila, a dziewczyna zniknęła pośród bawiących się nastolatków. Naoki stał zamurowany, lecz po chwili rzekł w ogóle niewzruszony:
- W sumie… nie byłaś mi potrzebna - stwierdził wzruszając ramionami.
Po całym zajściu jak gdyby nigdy nic, chłopak udał się do łazienki z nadzieją, że szybko zapomni o nieprzyjemnym zdarzeniu. Przedzierając się przez masę pijanych i półprzytomnych ludzi, w końcu dotarł do celu. Podchodząc do zlewu, spojrzał w lustro, poprawił lekko swoje włosy i przemył twarz zimną wodą z nadzieją na lekkie odświeżenie wyglądu. Opuścił lekko wzrok, wyjmując telefon z kieszeni.
- Zero wiadomości? W sumie jutro pewnie znów napisze. Nie zniosłaby jednego dnia beze mnie. Ech... - westchnął zmieszany, chowając telefon.
Nagle po łazience rozległo się skrzypienie drzwi, w których pojawił się Daichi. - Naoki! Tutaj jesteś, ty idioto - powiedział śmiejąc się. - Chodź, będziemy grać w butelkę.
Chłopak nie myśląc długo podążył za przyjacielem. Kiedy weszli już do pokoju, w którym miała zacząć się owa gra, Naoki rozejrzał się podejrzliwie.
- Jesteśmy! - krzyknął Daichi.
- O, to świetnie! Właśnie mieliśmy zaczynać - powiedziała jedna z dziewczyn, siedząca na kanapie.
Siadając, brunet dostrzegł spoczywającą na drewnianym krześle znajomą mu twarz.

„Minoru?! Co on tutaj robi?!” - pomyślał zdenerwowany.
- To co? Możemy już zaczynać? - zapytał chłopak siedzący na krześle obok okna.
- Tak - odpowiedziała twierdzącą większa połowa uczestników zabawy.
Naokiemu jednak nie dawało spokoju to, że ON będzie grał razem z nim.
- Cholera - szepnął sam do siebie.
Zabawa trwała w najlepsze.
- Ej, zobacz kogo przywiało - powiedział kpiącym głosem do Daichiego.
- O! Czego ON tu szuka? - zapytał śmiejąc się pod nosem.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że do końca imprezy nie będę musiał mieć styczności z tym ścierwem - prychnął.
„Dobra, po prostu nie będę na niego zwracać uwagi” - pomyślał całkowicie oddając się grze. Z każdą minutą gry, wyzwania zaczęły robić się coraz ciekawsze. Przyszła w końcu kolej na Daichiego.
- Twoim zadaniem jest wejście pod prysznic w ubraniach, które masz na sobie i siedzenie w nich do końca gry! - zaśmiały się szyderczo dziewczyny.
- Dobra, zrobię to – odpowiedział ze sztucznym uśmieszkiem. - Za chwile wrócę!
Po kilkunastu sekundach chłopak wrócił cały przemoczony i zmarznięty. Uczestnicy gry widząc to prychnęli śmiechem.
- Ej, stary, nie za zimno ci trochę? – zakpił roześmiany Naoki, kiedy tamten próbował usiąść obok niego.
Niedługo potem przyszła kolej na bruneta. Wylosowała go jakaś cycata siwowłosa ślicznotka, którą pierwszy raz widział na oczy.
- Dobrze, więc twoim zadaniem jest pocałowanie namiętnie tej siedzącej tu jasnowłosej dziewczyny, w krótkiej granatowej sukience z dużym dekoltem – zaśmiała się szyderczo.
Chłopak chcąc nie chcąc przysunął się do pięknotki i przyłożył swoje usta do ust dziewczyny. Trwali w głębokim pocałunku kilka dobrych sekund. W końcu brunet odsunął się od dziewczyny i westchnął:
- To tyle, zrobiłem co miałem zrobić.
Po tych słowach beznamiętnie wrócił na swoje miejsce. Dziewczyna zdawała się być lekko zirytowana zaistniałą sytuacją.
- Naoki, teraz twoja kolej - powiedział Daichi, wręczając mu butelkę.
Chłopak mocnym i energicznym ruchem zakręcił butelką. Kiedy zatrzymała się, podążył wzrokiem za osobą, którą wskazała.
„C-c-co?!” – zająkał się, zdając sobie sprawę w jakie kłopoty właśnie się wpakował.
Był to Minoru.
- Co cię tak zamurowało? – zauważył tłum.
– Widzę, że nie jesteś w stanie myśleć, dlatego sądzę, że tym razem zadanie wybierzemy wspólnie – powiedziała pewna osoba.
Wszyscy podzielili ten pomysł.
Cholera - prychnął sam do siebie. - Mam nadzieję, że nic złego nie wymyślą.
Po chwili narady tłum oznajmił jednogłośnie:
- Pocałuj go.
Naokiego przeszedł taki wstrząs, że stał jeszcze chwilę całkiem w bezruchu. Kiedy otrząsnął się, popatrzył w stronę Minoru.
- I że niby jego mam całować? Nigdy w życiu! – krzyknął poirytowany. - Nie dość, że to ohydne, to jeszcze z takim gnojkiem jak ON?! – mówił, nie schodząc z tonu.
W całym pokoju zapadła cisza. Naoki spojrzał jeszcze raz na Minoru, który w tym teraz stał w całkowitym bezruchu z zaciśniętymi pięściami i spuszczoną głową. Chwilę potem blondyn podniósł głowę i wybiegł z pokoju. Brunet odwracając się za nim, dostrzegł tylko jak tamten znika w tłumie.
- Minoru, nie wygłupiaj się! Wracaj tu! - krzyknęła Chizuru starając się dogonić blondyna.
   ~5 minut później
Naoki udał się na balkon. Wyjął z kieszeni paczkę szlugów i zapalniczkę.
- Co za ścierwo - burknął na głos, zaciągając się dymem z papierosa. - Nie dość, że ścierwo, to jeszcze tchórz. - warknął sam do siebie równocześnie patrząc w niebo.
- O, to ty. Co tak sam siedzisz? - zapytał Daichi pojawiając się w drzwiach balkonu. - Chodź do nas, zabawa jeszcze się nie skończyła - zarechotał.
- Już idę, tylko spalę do końca – powiedział, uśmiechając się do niego.
Po chwili oboje z nich zniknęli wśród bawiącego się tłumu.   






Minoru

- Nie dość, że to ohydne, to jeszcze z takim jebanym gnojkiem jak ON?! - krzyczał Naoki.
Minoru w tym momencie poczuł wielki ból, jakby w jego serce wszedł ostry jak brzytwa nóż. Jego oczy zaczęły wypełniać się łzami, a ciało - lekko drżeć. Stojąc tak w całkowitym bezruchu czuł, że zaraz zemdleje. Po chwili braku kontaktu z światem zewnętrznym, Minoru zerwał się do biegu i nie zważając na nic, wybiegł z domu  Chizuru.
- Minoru! Gdzie ty biegniesz? WRACAJ TU! – krzyknęła za nim dziewczyna.
Bohater mimo wszystko biegł dalej przed siebie. Gdy całkowicie oddalił się od rezydencji, w której odbywała się owa impreza, przysiadł na chwilę, by odsapnąć. Czuł wielki ścisk w żołądku i cały się trząsł. Jego oczy ani na chwilę nie przestawały moknąć od łez. Podniósł głowę i zaczął patrzeć w gwiazdy na ciemnym niebie.
- CO JEST ZE MNĄ NIE TAK?! NO CO?! – wrzasnął, zdzierając sobie przy tym gardło.
Po chwili spuścił głowę i pochylił się nad krzakami obok. Nie wytrzymując ani minuty dłużej, zwrócił swój ostatnio spożyty posiłek…
- Ech - jęknął.
Prostując się, otarł słone łzy i lekko chwiejnym krokiem zaczął podążać w stronę swojego domu. Nie szedł nawet 5 minut, kiedy nagle, w oddali usłyszał krzyk. Odwracając się dostrzegł podążającą za nim Chizuru.
- Czekaj – wysapała, ledwo łapiąc oddech.
- Chizuru, co ty tutaj robisz? – zapytał, starając się utrzymać zwykły ton głosu. – Cały czas biegłam za tobą, ale w pewnym momencie straciłam cię z oczu i nie mogłam znaleźć – powiedziała, ciężko oddychając.
- Ach, no tak – mruknął, spuszczając wzrok.
- Co się stało? - zapytała spoglądając troskliwie na chłopaka.
- Co? Nie, nic, niiic. Po prostu źle się poczułem, brzuch mnie rozbolał – odparł szybko.
- Hmm… No dobra, niech ci będzie – powiedziała, przewracając oczami. - To co, już lepiej? Możemy wracać? – zapytała pokrótce.
- Wracać? – wymamrotał, patrząc wystraszonym wzrokiem na dziewczynę.
- No tak, bo chyba już się lepiej czujesz, prawda?
Minoru stał tak chwilę, kiedy w końcu ocknął się.
- Tak - mruknął i odruchowo odgarnął włosy z twarzy.
- To świetnie! Wykrzyknęła uradowana Chizuru, uśmiechając się szeroko.
Oboje ruszyli w kierunku domu, w którym odbywała się balanga. Minoru praktycznie całą drogę przemilczał. Bał się tam wracać, jednakże nie mógł już zawrócić z uwagi na Chizuru. Będąc już praktycznie na miejscu, czuł wypełniające go nerwy i kłucie w sercu. Tłumił łzy i nie dawał poznać po sobie, że coś jest nie tak. Wchodząc do środka Minoru miał nadzieję, że GO nie spotka. Starał się trzymać jak najbliżej przyjaciółki. Impreza trwała i trwała. Przez większość czasu Minoru tylko siedział i czekał aż to się skończy.
- Hej, chodź tu! - zawołała stojąca nieopodal przyjaciółka blondyna.
Chłopak chcąc nie chcąc wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny.
- O co chodzi? - zapytał znudzony.
- Patrz, co mam! - śmiejąc się, wyjęła z torby butelkę alkoholu.
- Trzymaj! - podała ją chłopakowi, śmiejąc się przy tym.
- Dzięki – odparł, lekko się uśmiechając.
Otworzył trunek i wrócił na swoje miejsce na kanapie. Nie zważając na otoczenie, zaczął pić. Niewiele brakowało mu do osiągnięcia apogeum upojenia alokoholowego.
Kiedy się ocknął, był już ranek.
- Mmm... Która godzina?
Odruchowo zaczął szukać telefonu w kieszeni.
– CO?! SIÓDMA RANO?! – krzyknął nieco, starając się stłumić głos.
Próbując wstać z kanapy, zauważył leżącego obok niego Naokiego.
- COOO?! – wymamrotał prawie piszcząc.
Spanikowany schował nogi pod siebie. Poczuł znajomy ścisk w żołądku i towarzyszące mu dziwne uczucie…




poniedziałek, 19 września 2016

Informacja

Hej, z tej strony Shiro ! Dziś przychodzę do Was z niezbyt przyjemną wiadomością. Otóż jakiś czas temu z bloga odeszła Fiona [*], a ja mam trudny okres w życiu, który muszę ogarnąć, więc z jestem zmuszony oznajmić, iż kolejny rozdział pojawi się dopiero za miesiąc. Bardzo przepraszam i postaram się to wynagrodzić.

piątek, 2 września 2016

Rozdział 2

Hej, hej, heeej! Z tej strony znowu my - Shiro, Fiona i... nowa członkini - Dżuliett. Przepraszamy za dosyć dłuuuugie opóźnienie. Dzisiaj dodajemy kolejny rozdział i liczymy na pozytywny odbiór oraz komentarze! Im więcej będzie Was i Waszych "śladów", tym szybciej pojawi się ciąg dalszy. Nie przedłużając, zapraszamy do czytania! 
Otworzył drzwi i wszedł do przestrzennej białej sali. A wtem ich oczy się spotkały…

Minoru

Minoru otworzył swoje śliczne oczęta i zamarł.
- Miniuś, spokojny wdech… A teraz wydech… To tylko głupi sen… Przecież przed tobą wcale nie siedzi ten idiota Naoki. - Uszczypnął delikatnie swoją dłoń. - NIE, nie, nie, nie! To nie może być rzeczywistością! Jebany sen i tyle. Zmrużył oczy, próbując uspokoić swoje natarczywe myśli o siedzącym nieopodal szatynie. Jednocześnie strach jak i zainteresowanie szarpały uczuciami chłopaka. Ostatecznie postanowił olać Naokiego i usiąść jak gdyby nigdy nic w ostatniej ławce. W sali oprócz nich siedział nauczyciel chemii. Stary, głuchy i ślepy. – Skoro mam tu siedzieć aż 2 godziny… Może odrobię lekcje? Tak, to dobry pomysł. Byle nie zwracać uwagi na tego gnojka. - Zwinnym ruchem sięgnął do swojego plecaka po zeszyt i inne przedmioty. Szukanie potrzebnych materiałów zajęło mu trochę czasu. Po chwili dostrzegł, że przygląda mu się nie kto inny, a właśnie ON. Tego się obawiał. Westchnął ciężko pod nosem: - Nie myślałem, że unikanie kogoś jest takie trudne. No nic, Minoru, do roboty! - Otworzył podręcznik i w mgnieniu oka uporał się z pracą domową. - Prościzna - prychnął. Zadowolony odłożył długopis i wrzucił wszystkie przybory z powrotem do plecaka. To był naprawdę świetny pomysł.
Z rozmyśleń wyrwał go poważny ton głosu nauczyciela.
- Chłopcy?
Otworzył leniwie powieki.
- Zostawiam was na chwile i liczę, że będziecie zachowywać się stosownie - uśmiechnął się, podnosząc z biurka pusty kubek po kawie i wyszedł z klasy.
Gorzej być, kurwa, nie może! WSZYSCY ZMÓWILI SIĘ PRZECIWKO MNIE! - zaklął niesłyszalnie Minoru, po czym zerknął nerwowo na zegarek, który wisiał nad tablicą.
- Cooo... Dopiero godzinaaa? Czuję się jakbym siedział tutaj wieczność.
Położył bezradnie głowę na szkolnej ławce.
- Jejuuu, jeszcze dzisiaj ta impreza... Że też chce się im bawić... Czy każdy w moim wieku jako jedyny cel obiera sobie zaliczenie pierwszej lepszej laski i upicie się do nieprzytomności? Taa, jestem odmieńcem.
Naoki urwał z zeszytu kawałek kartki i starannie go zapisał. Po chwili mocno zgniótł i rzucił w stronę blondyna, trafiając go w ,,łeb".
- Auu! - jęknął pod nosem i podniósł nerwowo wzrok do góry, zmierzając wrogo sylwetkę siedzącego naprzeciw chłopaka. Rozkojarzony schylił się po leżącą pod ławką karteczkę. Podniósł się i odczytał zawartą w niej treść:
Bądź czujny. Nie podobasz mi się, chłopczyku. Takich jak Ty zjadam na śniadanie.
- Ładne pismo jak na chłopaka - stwierdził na głos - Minoru, ty idioto! - zaklął i odruchowo uderzył się w czoło - B-A-K-A.
Mając nadzieję, że Naoki nie słyszał pochwały płynącej z jego ust, szybkim tempem wziął skrawek papieru i odpisał:
Wal się, Naoki. Myślisz, że jak jesteś lubiany i popularny, to wszystko Ci można?
Naoki zmarszczył brwi, czytając nieprzyjemną odpowiedź. Z każdą sekundą jego zdenerwowanie rosło. Nie tego się spodziewał. No bo jaki, za przeproszeniem "gówniarz", śmiał go oczerniać? Wstał gwałtownie z ławki i w mgnieniu oka znalazł się przy chłopaku.
Bujając jeszcze w obłokach, Minoru dostrzegł nad sobą cień. - Eee, słońce zaszło czy jak? - pomyślał. Niedługo zajęło mu zorientowanie się, że to nie przez ciało niebieskie zrobiło się ciemnej, a przez cień szatyna.
Minoru ogarnęła fala gorąca. - Coś czuję, że właśnie sobie przejebałeś u tego przystojnego gnojka, kolego. Czekaj, czekaj... Czy ja go nazwałem przystojnym?! Ech... Minoru, przykro mi to przyznać, ale jest z tobą gorzej niż myślałem.
 - Te, chłoptasiu!
Z rozmyśleń wyrwał go znajomy głos, jednak nie przejął się tym zbytnio. - No i super... Gratulacje, Minoru! Jesteś mistrzem w robieniu sobie problemów, i to jeszcze tylu jednego dnia... Hmm... Może zacznę dawać uczniom jakieś porady? Heh, z byłby z tego niezły hajs - myślał. Po głębokich przemyśleniach, uśmiechnął się znudzony i podniósł wzrok na chłopaka stojącego tuż nad nim.
- Czego? - warknął oschle, starając się, żeby jego głos brzmiał naturalnie i nie zadrżał.
- Grzeczniej, kurwa - mruknął, lekko wyprowadzony z równowagi Naoki. - Hmm... Może rozluźnimy trochę atmosferę? O taaak...
- Dobrze, Madame Lady Naoki - parsknął.
- Co ty powiedziałeś, kurwo? Odszczekaj to!
Szybkim ruchem doskoczył do chłopaka i złapał go za koszulę.
- Puszczaj mnie! - pisnął krzykliwym głosikiem. Takiego jeszcze nigdy z siebie nie wydobył.
 - Ojej! Czyżby książę wymiękał? - zaśmiał się szyderczo, szarpiąc chłopakiem. - Nie jesteśmy na "ty". Nie jesteś moim kolegą, rozumiesz?!  - krzyknął i popchnął Minoru na ścianę, łapiąc go stanowczo za nadgarstki.
- To boli... - zaskamlał blondyn.
Ich twarze dzieliły milimetry, a oddechy nawzajem się mieszały. - Ten zapach... Czy to truskawka? Jeju... - myślał. Zmysły Minoru oszalały. Niekontrolowanie przygryzł dolną wargę i opuścił głowę w dół.
- Puść, boli - ponowił, ale tym bardziej nieco odważniejszym tonem.
- Możesz nawet paść na kolana i błagać, śliczny. Nie odpuszczę Ci.
Minoru nie był w stanie określić swoich uczuć. Czuł strach i podniecenie jednocześnie. Nie był pewien czy podniecenie przewyższa strach to, czy może odwrotnie...
Z korytarza dały się usłyszeć ciche kroki.
- Masz szczęście - pchnął nim o ścianę i jak gdyby nic udał się do swojej ławki.
- Taaa... Mam szczęście. W CHUJ - odetchnął z ulgą.
Wtem do sali wszedł powolnym krokiem nauczyciel.
- Wybawiciel! Jeeejciuuu! Jednak szczęście mnie dostrzegło. Jeszcze kilka minut, a leżałbym martwy pod ławką - westchnął.
Wykładowca chemii od razu zwrócił swoją uwagę na chłopców.
 - Yoshitoma, możecie już iść. Spieszę się. Muszę odebrać wnuczki z przedszkola. Mam nadzieję, że te dwie godziny dały wam do myślenia i skończą się wasze wybryki - mówiąc to, puścił oko chcąc być... wyluzowanym? Zabawnym? Mniejsza, nie wyszło mu.
Nim się obejrzał, Minoru stał w drzwiach spakowany i gotowy do opuszczenia szkoły.
- Juhuuu! Czuję się wolny jak w dzień zakończenia roku szkolnego!
W błyskawicznym tempie wyszedł z miejsca, w którym spędził ostatnie kilka godzin i udał się na przystanek.
 -Ammm... lina 59 odjeżdża zaaa... - spojrzał na zegarek - 15 minut - szepnął sam do siebie.
Po sprawdzeniu autobusu, usiadł na ławce, podziwiając drzewa ubrane w żółte i brązowe liście. Trwała jesień. Nie wiedzieć czemu, właśnie tę porę roku Minoru lubił najbardziej ze wszystkich. Przecież to nic innego jak parasole, płaszcze, kalosze - deszczowe dni i brzydka pogoda. Minoru jest wyjątkowym chłopakiem, o niespecyficznych cechach. Nie sposób dziwić się więc, że pokochał właśnie tę przygnębiającą jesień.
Nadjechał autobus. Minoru, wyrwany z zamyśleń, w mgnieniu oka znalazł się w po drugiej stronie autobusu. Nie usiadł tam, gdzie zwykle. Wszystkie miejsca były zajęte, w dodatku ON tam był - Naoki. I to w towarzystwie swojej dziewczyny. Minoru nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na szczęście, chłopak nie zdołał go zauważyć, bo autobus był dziś wyjątkowo zatłoczony. Może to i dobrze? By zignorować ten widok oraz beztroskie śmiechy kochanków, Minoru wyciągnął z torby słuchawki i zaczął słuchać muzyki. Nie było to jednak łatwe. Splot poprzednich wydarzeń nie pozwalał mu ani na chwilę zapomnieć o brązowookim chłopaku. Patrzył na dziewczynę. Jego oczy nie wydawały się być wściekłe, ale raczej bez wyrazu. Po chwili, rzuciła mu się na szyję i czule pocałowała go na pożegnanie.
- Nareszcie wysiada - pomyślał Minoru - Nie zniósłbym dłużej tego migdalenia się.
Dziewczyna wysiadła i jeszcze chwilę machała Naokiemu, nim oddaliła się w stronę domu. Ku zaskoczeniu, od razu po jej wyjściu z autobusu, Naoki zwrócił uwagę na Minoru.
- Cooo jeeest? - powiedział do siebie zdezorientowany chłopak - Widział mnie od początku?
Szatyn bez przerwy śledził go wzrokiem.
- Czy mam coś na twarzy? - spojrzał zdezorientowany w swoje odbicie w ekranie telefonu.
Oczy Naokiego pomimo ostatnich wydarzeń, nie były wściekłe ani też obojętne. Wracając do domu, chłopak długo głowił się, jak opisać tamten wzrok, jednak nie był w stanie go rozszyfrować.

20 minut później~

- Mamo, wróciłem! - oznajmił radosnym okrzykiem Minoru, wchodząc do przedpokoju.
Jego dom był stary i nowoczesny zarazem. Wszystkie pokoje pomalowane zostały na kolor biały, aby nadać czystość i wrażenia odświeżenia. W całym mieszkaniu panował ciepły i przyjazny nastrój. Na korytarzu po lewej stronie stała biała, obszerna szafa, zajmująca całą ścianę. Wnętrze ozdobione było najprzeróżniejszymi obrazami, kwiatkami i innymi ,,duperelami’’. Za każdym razem, kiedy przekraczał próg domu, ogarniał go wyrazisty zapach kwiatów lotosu, który delikatnie pieścił jego nozdrza.
- Synku, jestem w łazience. Zaraz do Ciebie zejdę. Nałóż sobie obiad, jest na stole.
Wszedł do kuchni.
- Mmm... Jak to ładnie pachnie - stwierdził chłopak.
Jego oczy aż zabłyszczały na widok tej pięknie przyrządzonej potrawy.
- Muszę przyznać, że nikt nie jest w stanie dorównać mojej mamie, jeśli chodzi o gotowanie.
Na wielkim półmisku leżały owoce morza, które Minoru uwielbia. Po chwili w kuchni zjawiła się pani Yoshitoma.
- Miniuś, tak bardzo się martwiłam! Gdzie byłeś tak długo?
Kobieta ucałowała czule syna w policzek.
- Siadaj, a ja się wszystkim zajmę. Na pewno jesteś bardzo głodny - powiedziała, uśmiechając się pogodnie i nakrywając do stołu.
- Przepraszam, że tak późno. Wylądowałem w szkolnej kozie przez jednego imbecyla - mruknął ponuro, odwzajemniając ciepły uśmiech matki.
Kobieta bezgranicznie ufała synowi, dlatego skinęła tylko głową i nie wyciągnęła żadnych konsekwencji.
Chłopak usiadł i zaczął zajadać się przyrządzonymi przez gospodynię smakołykami.
- Mamuuusiu, niebo w gębie! Poezja smaaaku - jęknął otulony wykwintnym smakiem potrawy.
- Bardzo się cieszę, że ci smakuje, kochanie - zaśmiała się pani Yoshitoma, wycierając kąciki ust serwetką po ukończonym posiłku.
Minoru fantazjował dalej, dopóki nie przypomniało mu się...
- O, cholera! Zapomniałem o dzisiejszej dyskotece - przełknął pośpiesznie porcję posiłku, prawie się dławiąc.
Minoru, powoli! - skarciła go zatroskana kobieta - Wszystko w porządku?
Poczuł na sobie zmartwiony wzrok mamy.
- Bo wiesz, mamo...
- Coś znowu przeskrobał? - westchnęła, jakby to była codzienność.
- Ja... Nie, nic, tylko... Wieczorem jest impreza u Chizuru. Znasz ją, była u nas parę razy - wyznał, nieco zmieszany chłopak.
- To świetnie!
Kobieta cała rozpromieniała.
 - Wróć, kiedy chcesz. Pozwalam ci, bo rzadko gdziekolwiek wychodzisz.
Po tych słowach uradowana chwyciła puste talerze, podniosła je i ruszyła do kuchni.
- Nareszcie Minuś dorasta - oznajmiła pani Yoshitomy, wkładając brudne naczynia do zmywarki.
- Tak, mamo, taaak - odburknął trochę zażenowany.
- Jak patrzę na twój pomarszczony ryjek, od razu nastrój mi się poprawia!
Uśmiechając się od ucha do ucha, spojrzał na swojego uroczego pieska, Luckiego, po czym wziął go na ręce i poszedł do pokoju. Odgłos skrzypiących drzwi dał mu się we znaki.
- Niech ktoś w końcu wymieni te drzwi - warknął. - Mamo ja z nimi już nie mogę, no litości - krzyknął, dając matce do zrozumienia jego uczucia.
- Minoru, nie przesadzaj. Mieszkamy tutaj dopiero miesiąc. Nie zaaklimatyzowaliśmy się jeszcze w nowym otoczeniu. Inni ludzie mają gorzej, bo nawet na takie drzwi ich nie stać.
- To gadanie... Skąd ja je znam...
Trzasnął drzwiami i razem z psem walnął się na łózko.
- Lukuuuś, do twarzy ci z tymi fałdkami - zakpił sobie, dostając w prezencie soczystego "buziaka" w wykonaniu niezadowolonego pupila. Zeskoczył z łóżka i udał się do kąta, gdzie uciął sobie drzemkę.
- To teraz nawet psa nie mam po swojej stronie - zaśmiał się, opadając na łóżko. Po chwili poszedł w jego ślady i zasnął.
Wszystkie jego myśli skupiały się na nadchodzącej imprezie u Chizuru. Jest sympatyczną dziewczyną i jako jedna z nielicznych osób szczerze lubiła Minoru. Głupio było jej odmówić.
- Jest tyle 'za' i 'przeciw'... Szczerze, liczyłem, że mama zabroni mi wyjść. W chwili obecnej jestem bezradny, no chyba że... - knując, chwycił swój telefon.
Chizuru, przykro mi, ale raczej nie dam rady przyjść na dzisiejszą imprezę. Przepraszam. :)
Wiadomość wysłana.
Minoru patrzył na ekran telefonu, czekając na odpowiedź. Chwilę później, rozbrzmiał dzwonek jego ulubionego rockowego zespołu, Hollywood Undead - "Day Of The Dead". Odebrał.
- Nie kłam, Yoshitoma - zaśmiała się kpiąco. - Masz przyjść. Widzimy się równo o 22:00! Aaa.. zapomniałabym! Dla pewności, powiedziałam Hitoshiemu, żeby po ciebie wpadł. Trzymaj się! Buziaczki i do wieczora, Mini!
Po tych słowach dziewczyna szybko się rozłączyła, nie dając szansy odpowiedzieć.
- Ta to ma tupet - burknął poddenerwowany niepowodzeniem Minoru. - To jestem wkopany! - rzucił telefonem o łóżko i głęboko westchnął.
Na zegarze widniała już 21:00.
- O, nie! Niedługo Hitoshi tu będzie. Nie może zobaczyć mnie w takim stanie!
W chwili obecnej, miałem na sobie stare, sprane, obcisłe dresy i za duży o kilka rozmiarów podkoszulek. Lubiłem takie rzeczy. Dodawały mi... swobody? Luzu? O swoich włosach już nie wspomnę... Były w totalnym nieładzie.
Godzina wyjścia zbliżała się niemiłosiernie szybko. Minoru podszedł wolnym krokiem do szafy, przeglądając starannie każde ubranie.
- Teraz wiem jak się czują kobiety - syknął. przeglądając kolejne ciuchy. - I w co ja mam się ubrać?! Hello! Nic tu nie ma.
Wywalił cała garderobę na łóżko, uważnie rozglądając się za odpowiednim ubraniem. Jego uwagę przykuły powycierane, czarne rurki, oczywiście, z dziurami na kolanach, bo jakżeby inaczej.
- Hmm... Biała, siwa czy czarna? - spytał sam siebie, podnosząc do góry wytypowaną odzież.
- Podobno czarny wyszczupla - westchnął, odkładając na bok wybrane rzeczy. Resztę schował z powrotem do szafy.
Pozbyłem się ostatniej części mojej garderoby - spodni. W obcisłych, czarnych bokserkach poszedłem umyć zęby. Spojrzałem w lustro. Przede mną stał młody chłopak, niewyglądający w zupełności na swój wiek. Miał dziecięcą urodę, blond włosy, długą grzywkę i morski kolor oczu. Doprawdy morski. Jednak nie była to ciepła barwa. Oczy były zimne i bezduszne. Kiedyś widziałem w nich szczęście, ale te czasy już minęły. No i jeszcze proporcje... Byłem niski i chudy. Jedyne, co pasowało w moim ciele, to dłonie. Były zwinne i jakoś dziwnie zadbane. Jednakże jak każda część mojego ciała, miały wadę - wyglądały na kobiece. Chyba nic w moim ciele mi się nie podobało. Wszystko było do niczego. Zsunąłem bokserki i wszedłem pod prysznic. Powolnymi ruchami próbowałem zmyć z siebie brud i nieczystość dnia dzisiejszego.
- Ooo, taaak... Tego mi było trzeba - jęknął Minoru, gdy woda pieściła każdy centymetr jego delikatnego ciała. - No ale... Ta impreza... Fakt faktem, zachowuję się jak jakaś cnotka niewydymka, ale tam będzie na pewno większość ludzi ze szkoły. STOP! STOP! Większość ludzi ze szkoły, większość ludzi ze szkoły, większość ludzi ze szkoły... Minoru, ty jesteś, kurwa, genialny! Do tej połowy na pewno należy twój nowy ,,przyjaciel" z kozy.
Chłopak wyszedł pospiesznie spod prysznica, szybko się ubrał, umodelował włosy i wyszedł z łazienki. Hitoshi stał już w drzwiach. Minoru szybko zbiegł po schodach i otworzył mu.
- Witam w moich skromny progach - zachichotał Minoru, dając przejście nowo przybyłemu gościowi.
- No witam, witam. Nie żartuj, ostatnio coraz częściej tutaj przesiaduję.
Wymienili się uśmiechami.
- Okej, to poczekaj. Skoczę tylko do kuchni po klucze i lecimy - rzucił krótko i po chwili zniknął za drzwiami.
- Miniii? - powiedziała spokojnie matka, kiedy ujrzała syna.
- Hmm?
- Kto przyszedł? - spytała zaciekawiona.
- Hitoshi. Miał po mnie wpaść. Zapomniałem ci powiedzieć.
- Nic się nie stało.
Minoru wyszedł z kuchni. Kobieta podążyła tuż za nim.
- Będziemy się już zbierać, prawda, Hitoshi?
Skinął głową.
Bawcie się dobrze - rzekła pani Yoshitoma, podbiegając do syna i składając mu soczystego buziaka w policzek.
- MAMOOO! - jęknął poirytowany Minoru - Nie jestem dzieckiem - fuknął.

Naoki

Wysiadł z autobusu, zaintrygowany chłopakiem z niezwykłą postawą i blond grzywą. To była niecodzienność. Naoki w takich sytuacjach zwykle spotykał się z ucieczką, płaczem, ale nigdy nikt mu się nie stawiał.
 - A więc, ma na imię Minoru - westchnął, pogrążając się w myślach na temat chłopaka, nie ukrywając widocznego zainteresowania jego postacią. Nie trwało to jednak długo, bo w przeciągu chwili ze stanu zamyślenia wyrwał Naokiego silny ból brzucha.
- Cholera, prawie zapomniałem...
Chwycił za telefon i z niechęcią wybrał numer do swojego ojca. Ich słabe relacje były  zauważalne nawet w zwykłej rozmowie telefonicznej.
- Przelej mi pieniądze - powiedział stanowczo Naoki, nie zamierzając przedłużać rozmowy.
- Ach, to ty Naoki... Tak się zastanawiałem, kto może o tej porze zaszczycić mnie rozmową.
 W głosie ojca wyraźnie dało się słyszeć zirytowanie. Syn dzwonił wówczas, gdy czegoś potrzebował.
 - Nie mam czasu. Po prostu przelej mi te pieniądze - powtórzył swoją prośbę chłopak, nie zmieniając oschłego tonu.
 - Czekaj, spojrzę na kalendarz. Przecież do końca miesiąca został jeszcze ponad tydzień. Nie tak się umawialiśmy - oznajmił pan Komiya.
- To za co mam żyć? Pod płotem z puszką w dłoni mam żebrać? Przelej mi wcześniej i już potem nie będziesz musiał - jeden problem z głowy - westchnął Naoki. - Przecież oboje wiemy, że twoja firma przynosi coraz większe zyski, a w kieszeniach zawsze znajdziesz niemałą ilość gotówki.
Rozmowa na chwilę ucichła. Ciszę przerwała zgoda ojca na warunki chłopaka.
- Dobrze, niech będzie - odparł. - A jak tam w szkole?
To pytanie zdziwiło Naokiego. Nie miał nawet najmniejszego zamiaru na nie odpowiadać. Tsa, bardzo śmieszne. Kiedy odszedł, mało go to obchodziło. Wzorowy tatuś.
- Nic ci do tego. Kończę, na razie - burknął.
- Przepraszam Cię, synu.
W jego głosie nie dało się nie usłyszeć skruchy, jednak chłopak bez wahania rozłączył się, ignorując słowa ojca. Teraz, kiedy wreszcie zaczął sobie dawać radę sam i oswoił się z pustym mieszkaniem, nie chciał pozwolić, by ktoś ponownie wepchał się buciorami w jego ,,ułożone" życie.   
- Ech, wypadałoby coś kupić - stwierdził, sugerując  się nasilającym się bólem brzucha.
Chwilę potem skierował się do pobliskiego spożywczaka w okolicy  ,,U Fumiko". Był on otwarty codziennie, 24h na dobę, a w ostatnim czasie Naoki bywał tam częstym klientem... na dziale alkoholowym. Zakupy nigdy nie sprawiały mu komplikacji. Zawsze był zdecydowany i nigdy nie musiał poświęcać dużo czasu na zastanawianie się, czego mu brakuje i gdzie podział listę rzeczy do kupienia. Wszystko miał w małym paluszku.
Przemierzał dział za działem, biorąc wszystkie potrzebne produkty. Na pierwszy ogień poszła paczka ryżu, która leżała na półce obok wejścia. Do tego chwycił kilka odmian papryk, kukurydzę i seler, które znajdowały się na pobliskim stoisku z warzywami. Potem wykorzysta je do słodko-kwaśnego sosu. Uwielbia go. Przypomina mu dzieciństwo. Nie ma nic lepszego. Często pojawiał się w ich domu jeszcze za tych szczęśliwych dla chłopaka czasów. Następny w kolejce był napój gazowany, który Naoki złapał starannie, wymijając swoją sąsiadkę z małym dzieckiem. Powiedział tylko beznamiętne ,,dzień dobry". Chwilę potem znalazł się za kolejnymi półkami obładowanymi pysznościami.
- Jejku, mnóstwo tu dobroci.
Na widok słodyczy w jego oczach pojawiły się iskierki.
- Niemniej jednak, nie stać mnie, aby kupić je wszystkie. Hmm... Może Pocky? Dawno ich nie jadłem. Mniam!
Na samą myśl odruchowo oblizał swoje spierzchnięte usta. Rzucił ostatni produkt do koszyka i ruszył w stronę uśmiechniętej kasjerki. Nagle, w plecaku rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. Zdjął go z siebie i wyjął z kieszonki telefon. - Z kim tym razem będę miał zaszczyt rozmawiać? - pomyślał i spojrzał na wyświetlacz starocia.
Haruka - odbierz połączenie.
 - No tego mi brakowało... Naprawdę, masz wyczucie czasu - syknął i bez jakiegokolwiek entuzjazmu odebrał telefon.   
- Heeejka, Naoki! Kochanieee! - wręcz wy piszczała rozpromieniona dziewczyna.
- Czego chcesz? - warknął, chcąc ją jak najszybciej spławić.
- Co jest pysiu? Dlaczego jesteś taki nie w sosie?
Jej słodki głos całkowicie obrzydzał Naokiego.
- Przez ciebie - mruknął pod nosem.
- Oj, kochanie, nie marudź, tylko przyjdź po mnie o 21:00. Wiesz jak bardzo cię kocham, tak? - powiedziała, nie zmieniając ani trochę tonu głosu.
- Tsa, tylko znikaj już, kochanie - odpowiedział kpiąco.
Haruka widocznie tego nie odczuła i po prostu rozłączyła się bez żadnej awantury.
- Dobrze, że nadrabia w łóżku - westchnął i udał się do kasy.
Dwie minuty potem Naoki stał już pod sklepem z dwiema siatkami wypełnionymi po brzegi.
Wcale nie musiał długo iść. Jego skromne mieszkanie znajdowało się całkiem niedaleko. Jeszcze tylko otworzyć drzwi i... już był w swoim niedużym królestwie.
- Wróciłem - powiedział stonowanym głosem, wcale nie oczekując odpowiedzi.
I tak było od śmierci jego matki. Był całkowicie opuszczony i nie pamiętał nawet, kiedy ostatnio był tu ktoś z bliskich, jedynie Daichi.
- Jak cicho - mruknął pod nosem, rzucając plecak i zakupy na łóżko - Nie mam dzisiaj głowy do gotowania, pierdolę to.
Rozłożył się na swoim dużym, wygodnym łóżku i wyjął paczkę wcześniej kupionych Pocky. Jego lokum było małe, ale mimo to, wszystkie rzeczy jakich potrzebował, znajdowały się w środku, i to w zasięgu ręki. Zajadając smakołyki, leniwie sięgnął po pilota utopionego gdzieś głęboko w kołdrze, włączył telewizję i zaczął przeglądać po kolei kanały.
-  Nuda, baby, plastikowe baby z gołą dupą, znowu baby... W chuj bab. Mam dość - burknął i wyłączył telewizję poirytowany.
Od kiedy ich widok tak bardzo mnie wkurwia? - westchnął i zsunął się z łóżka, rzucając pilotem w poduszkę.
W kolejnych minutach postanowił poszukać sobie innego zajęcia, którym mógłby się zadowolić. Ostatecznie zdecydował się odpalić swój rzęch i zajrzeć na fejsa. Usiadł przy starym, drewnianym biurku, stojącym w pokoju od jego narodzin. Zalogowanie na portal przyniosło mu wiele trudności. Już dawno zapomniał hasła i gdyby nie fakt, że był niewylogowany, nigdy nie dostałby się do swojego konta bez pomocy osób trzecich. Gdy tylko się zalogował, na ekranie posypały się memy i cięte riposty. Kolejne zdjęcia nie wzbudzały w nim najmniejszych uczuć. Nic, tylko reklamy i reklamy. Gdzieś widniała całująca się, wręcz pożerająca się nawzajem para kochasi.
- Och i ach - nic nadzwyczajnego na tym portalu.
Nagle w oczy rzuciło mu się zdjęcie klasowe, na którym jednym z oznaczonych był Minoru Yoshitoma. Szybko kliknął i w jednej chwili znalazł się na jego profilu.
- Cholera, co to ma być? - warknął  poirytowany - Kolejny otaku? Profil prosto z Anime, do tego żadnych zdjęć i postów. Dzieciuch! - zaśmiał się pod nosem.
Spojrzał na prawy, dolny róg monitora. 21:00.
- O, cholera! Muszę jeszcze podejść po laskę...
Na jego twarzy pojawiło się zażenowanie.
- Trzeba to wyłączyć - westchnął, zmieniając pozę - I się zebrać - sapnął flegmatycznie sam do siebie.
Zobojętniały ruszył więc niegramotnie w stronę łazienki. Stanął naprzeciw prysznica i obnażył się z szat, wchodząc do kabiny.
- A myju, myju tu, a pucu, pucu tam! Moje ciałko jest pachnące! - zaśpiewał wymyśloną na poczekaniu piosenkę - To było żałosne - zaśmiał się.
Po krótkim prysznicu i odświeżeniu swojego wyglądu, ruszył do szafy, z której wybrał: rurki, granatową bluzkę i seksowną skórzaną kurtkę. Dla dopełnienia stylizacji, sięgnął po szelki, które opuścił na spodniach. Wyglądał naprawdę nieziemsko.
W przeciągu 10 minut jazdy na deskorolce, znalazł się pod domem swojej lubej. Haruka już na niego czekała. Dziewczyna według niego była przeciętnie ubrana. Tona tapety i kolorowe tipsy - rewelacja. Na szczęście sukienka, którą miała na sobie była czerwona i uwydatniała krągłości na tyle skutecznie, że Naokiemu poprawił się humor.
- Spóźniłeś się - wymamrotała, patrząc na swój olbrzymi, złoty zegarek - Znowu - dodała beznamiętnie.
- Aww... Kochaaanie, nie susz mi głowy - warknął zgryźliwie - Poczekaj aż zaparkuję swojego rumaka i możemy ruszać w drogę! - zachichotał.
- Czemu nie masz BMW? - spytała zawiedziona.
- Hmm, może dlatego, że mnie na nie nie stać? - odpowiedział, odstawiając swoją deskorolkę.

- Bla, bla, bla... Gadanie. Wiem ile zarabia twój stary - syknęła i chwyciła za torebkę wiszącą na płocie.