Jak widać, dodaliśmy pierwszy rozdział opowiadania ,, I want only you''. Bardzo staraliśmy się, by był przyjemny w czytaniu. Chcielibyśmy bardzo podziękować Julii.To dzięki jej pomocy , daliśmy rade napisać ten rozdział! ❤ Liczymy na ciepły odbiór i pozytywne komentarze - są one dla nas wielką motywacją. ❤❤❤❤
NAOKI
,,I'm supposed to be the one,
brings us all together.
Weak or strong, not just a song,
we sing along, when things go wrong.
You will need me, when you fall,
I will need you, when I'm wrong.
Tears lead me on - they let me lead you, so far,
weak or strong, I hold your arm.’’
W całym mieszkaniu rozbrzmiała
przeraźliwie głośno jego ulubiona rockowa piosenka.
-
Mehhh... Cholerny budzik - westchnął zaspany Naoki, szukając nerwowo źródła
dźwięku. - Co za idiota wymyślił szkołę 5 dni w tygodniu? - warknął cicho, po
czym przetarł delikatnie dłońmi oczy. - Kolejny taki sam dzień. Dzień jak każdy
inny, niewyróżniający się w żaden sposób; Monotonne lekcje, obrzydliwe jedzenie
w szkolnej stołówce i wstrętni nauczyciele, czekający na odpowiedni moment, by
zatopić nos w nie swoich sprawach, utrudnić przejście do następnej klasy czy
też wstawić pałę. Jednym słowem: marzenie każdego dorastającego nastolatka -
prychnął. - No nic, trzeba wstawać, obowiązki wzywają.
Spojrzał na wyświetlacz telefonu.
-
Czy kobiety nigdy nie śpią? - jęknął poirytowany, przewrócił teatralnie
oczami i otworzył skrzynkę z wiadomościami, gdzie czekały na niego trzy, od
dziewczyny.
Po chwili przeczytał jedną z nich:
,,Kochanie, śpisz już? Dlaczego nie odpisujesz?’’. Ziewając, rzucił telefon
obojętnie z powrotem na łóżko.
- Co ty w niej widzisz, Naoki? -
przeciągnął się i wolnym krokiem udał do kuchni, by zrobić sobie kawę i
śniadanie.
Pierwsze co zrobił po wejściu do owego
pomieszczenia, to otworzył lodówkę.
- Jak to pusta?! – wrzasnął lekko
poirytowany.
Fakt faktem, był zdany na siebie i ledwo
wiązał koniec z końcem po odejściu rodziców. zrezygnowany otworzył jedną z
szafek kuchennych i wyjął chleb tostowy. Po chwili otworzył drugą, znajdując w
niej swój ukochany dżem brzoskwiniowy.
- Lepsze to niż nic - westchnął i zaczął
przygotowywać kanapki.
Chłopak myślami był gdzieś indziej.
Skończyły mu się oszczędności. Niechętnie zdecydował zadzwonić po szkole do
swojego ojca i poprosić go o przelanie gotówki na swoje konto. Naoki niezbyt przychylnie
podchodził do swojego taty. Miał do niego ogromny żal, że w tak trudnym okresie
dla ich rodziny zostawił go, uciekł od problemów i założył nową ,,szczęśliwą
rodzinkę’’. Teraz, po śmierci matki był zdany na siebie i pieniądze jakie
otrzymywał od ojca, ale nie przeszkadzało mu to. Oswoił się z realiami pustego
domu i nie chciał tego zmieniać. Nie potrafił już nikomu zaufać.
Biorąc ostatni kęs śniadania, ruszył w
stronę łazienki, aby odbyć tam swój codzienny rytuał. Starannie odłożył
wszystkie ciuchy do kosza na pranie i spojrzał w lustro.
Jego ciało było skrajnie wychudzone,
mizerne i gdyby tylko chciał, mógłby policzyć sobie wszystkie kości. Przygryzł
do krwi dolną wargę, jednak w chwili obecnej najmniej go to obchodziło. Ruszył
w stronę prysznica, zastanawiając się nad dzisiejszym dniem i tym, w jaki
sposób uda mu się uniknąć sprawdzianu z matematyki.
- Nie ma nic gorszego od królowej nauk -
burknął beznamiętnie pod nosem, po czym spojrzał na szampon. - Ech, skończył
się - westchnął cicho.
Wycisnął resztki i starannie umył włosy.
Gdy skończył, wyszedł spod prysznica, zawinął ręcznik na linii bioder i udał
się do pokoju, gdzie założył swój nienaganny mundurek. Następnie chwycił
deskorolkę, którą zawsze miał gdzieś pod ręką i udał się w stronę drzwi.
Jeździł na niej już od paru lat. Była dla niego swego rodzaju odskocznią od
nieprzyjemnych wydarzeń.
Szkołę miał zaskakująco blisko. Nie zajęło mu to nawet 10 minut, kiedy już się pod nią znajdował.
Przy wejściu spotkał Daichiego, swojego najlepszego przyjaciela. Na twarzy
Naokiego pojawił się szeroki uśmiech. Był to śmiech od ucha do ucha, na widok
nie inny niż płci męskiej.
Plan zajęć rozpoczynała biologia. Naoki
nie chcąc zaśmiecać sobie głowy, przyjął najlepszą taktykę, jaką w tamtym
momencie przyszła mu do głowy - sen. Nie zauważył nawet, kiedy zadzwonił
dzwonek.
- Hej, stary.
Naoki poczuł lekkie szturchnięcie kolegi.
- Co jest? - zapytał zaspanym głosem,
przecierając oczy.
Po chwili rozglądnął się wokoło. Kolega
był już w drodze do drzwi, nie czekając na Naokiego. Chłopak westchnął i wstał
ociążały.
- Ej, Daichi! - krzyknął za kolegą, który
pędził już w stronę schodów.
- Czego? Spieszę się. Jestem umówiony z
nową laską. No wiesz, tą z dużym biustem z klasy A. Streszczaj się.
Naoki przełknął ślinę. Ciężko było mu
prosić kolegę o pieniądze, zwłaszcza, że miał już u niego niemały dług.
- Pożyczyłbyś mi trochę hajsu? - zapytał
poddenerwowany.
-Znowu?
Daichi spojrzał na chłopaka poirytowanym
wzrokiem.
- Tylko trochę. Umieram z głodu!
Widział, że Daichiemu się spieszy i
zamierzał to wykorzystać. Tak jak się tego spodziewał, kolega dał mu trochę
yenów, które miał w kieszeni i zniknął w tłumie. Naoki skierował się w stronę
sklepiku. Jego humor był świetny i nie miał zamiaru pozwolić, żeby ktokolwiek
go zniszczył. Chłopak stał w miejscu, gryząc się z własnymi myślami, kiedy
nagle, czyjeś słowa wyrwały go z zadumy...
- Ooo, kogo my tu mamy?
Naoki zesztywniał pod wpływem znajomej mu
barwy głosu.
- Czego chcesz, Isamu? - warknął nieprzyjemnie.
- Coś Ty taki nie w humorze? Pieniążków
ci brakuje? A może to przez tatusia, co? Biedactwo - zaśmiał się szyderczo.
Naoki starał się nie przejmować jego
docinkami. Obiecał sobie, że nic dotyczącego ojca nie wyprowadzi go już z
równowagi.
- O, ignorant się znalazł! - zaśmiał się
pod nosem. - Nie dziwię się, że mój ojciec od was odszedł. Rodzina wariatów. To
nawet dobrze, że twoja matka nie żyje. Jednego debila mniej powiedział, podwyższając ton.
Naoki podniósł wzrok. Był w stanie znieść
wszystko, ale nikt nie miał prawa obrażać jego matki. Przyspieszył więc i z
całej siły uderzył chłopaka w brzuch. Pod wpływem ciosu, nieprzyjaciel zawył z
bólu i skulił się.
- Zapamiętaj, ścierwo, jeszcze raz
obrazisz moją matkę, a inaczej porozmawiamy! - warknął Naoki, tracąc nad sobą
panowanie.
Był gotowy ponownie uderzyć chłopaka,
gdyby nie lekki cios, jaki otrzymał w twarz...
- Co ty robisz?
Zobaczył postać Daichiego.
- Nauczyciel was widział. Ciebie widział
- warknął na kolegę, wskazując ręką postać powoli zbliżającą się do nich.
Ze wszystkich możliwych osób, niestety,
była to nauczycielka matematyki.
- Komiya Naoki, coś ty znowu narobił? -
wymamrotała, patrząc gniewnie na chłopaka.
-Co znowu ja? - warknął do nauczycielki.
Starannie rozejrzała się wokół.
- Oprócz ciebie nie widzę tu żadnego
winowajcy - spojrzała na Isamu. - A temu co zrobiłeś? Zabierzcie go do
pielęgniarki - powiedziała, wskazując na gromadkę uczniów.
Jeszcze raz spojrzała na Naokiego i
wyraźnie powiedziała:
- Nie uciekniesz od obowiązków, a po
lekcjach osobiście dopilnuję, żebyś trafił do kozy.
Po tych słowach odeszła.
- Cholera - warknął.
Daichi spojrzał na kolegę, szybkim gestem
pozbywając się swojej towarzyszki.
- Stary, spokojnie. Cho do kibla. Mam
coś, co podniesie cię na duchu - powiedział, uśmiechając się tajemniczo.
Kibel zdawał się być pusty. Nie było w
nim nikogo, prócz paru pierwszoroczniaków, którzy widząc ich, ulotnili się w
zaskakująco szybkim tempie.
- Słyszałeś, że jedna laska od nas
organizuje imprezkę dziś wieczorem? Ma być zajebiście; przelewający się bez umiaru alkohol i dużo
żarcia! Wreszcie się najesz za darmo. Poza tym, ma być dużo gorących lasek.
Może znajdziemy coś dla ciebie - zakpił sobie z chłopaka.
- Tsa, bardzo śmieszne. Znając życie,
moja dziewczyna wie już o tej imprezie wszystko -westchnął.
Daichi wyciągnął z mundurka paczkę
papierosów i spojrzał na chłopaka z zadziornym uśmiechem.
- Nie bądź taki, daj jednego. Wiesz jak
dawno nie paliłem, bo zwyczajnie mnie nie stać i na głodzie jestem.
- Oddajesz z odsetkami - zaśmiał się pod
nosem, dając koledze jednego papierosa.
Osunęli się razem po ścianie i jeszcze
chwilę rozmawiali o nadchodzącej imprezie. Nagle rozbrzmiał dzwonek,
przerywając rozmowę chłopaków, tym samym zmuszając ich do udania się na lekcje.
Zaciągnęli się jeszcze raz, a niedopałki rzucili do zlewu.
MINORU
- Miniuś, wstawaj!
Po pokoju rozniósł się melodyjny głos
jego matki.
- Kochanie, spójrz na zegarek!
Szybkim ruchem dłoni wskazała na ścianę,
jednocześnie szturchając syna za ramię. Minoru przetarł swoje zaspane oczy.
- Mmm... Mamooo, jeszcze troszkę - jęknął
nieobecnym głosem, przekręcając się na drugi bok.
Kobieta postanowiła podjąć nieco
drastyczne kroki i uderzyła syna poduszką.
- MAMO! - pisnął i spojrzał na godzinę. -
Szlag! Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej?!
Energicznym ruchem wstał, chwycił swój
mundurek wiszący na szafie, po czym czule pocałował mamę w policzek.
- Dzień dobry.
Po tych słowach zniknął w drzwiach.
- Oj, Miniuś... Kiedy ty się wreszcie
ogarniesz? - westchnęła kobieta.
Chłopak znajdował się już w łazience.
Pospiesznie założył ubranie, nie dopinając koszuli.
- Cholera - przeklął na siebie po nosem.
Był naprawdę zły. Nerwowym wzrokiem
ciągle kontrolował czas.
Po krótkim czasie, potargany wybiegł z
łazienki, chwycił bento i już miał wybiegać z domu, kiedy niespodziewanie w
drzwiach stanęła mama, torując mu drogę.
- Widzisz, że jestem już spóźniony. Czego
chcesz?
Spojrzał na mamę poirytowanym wzrokiem.
- Nie wyglądasz za dobrze - stwierdziła.
- Z powodu spóźnienia możesz wdać się w konflikt z nauczycielem, zezwalam na
to. Moje dziecko nie wyjdzie z domu potargane - powiedziała, zapinając
niedopięte guziki koszuli swojego syna.
- Mamo!
Popatrzył na nią lekko zmieszany.
- No dobrze, dobrze! Powodzenia, synku.
Kobieta czule pocałowała swojego
ulubieńca w czoło i pogłaskała go po ramieniu. Sekundę po tym miłym geście, po
chłopaku nie było już śladu. Minoru od dziecka był nieogarniętą i zabieganą
osobą. Wbrew pozorom dodawało mu to uroku.
Przeprowadził się do Tokio zaraz przed
rozpoczęciem liceum. Nie przeszkadzało mu to. Był zadowolony z rzeczywistości,
która go teraz otaczała. Zostawił przeszłość za sobą i nie chciał już nigdy do
niej wracać. Nuda i monotonność stwarzały mu raj. Pozorny.
Długą drogę do szkoły chłopak pokonał w
zaskakująco krótkim czasie. Mogłoby go to nawet usatysfakcjonować, gdyby nie
godzina 8:20 widniejąca na jego
eleganckim zegarku.
- Już tak późno? - jęknął.
Kiedy dotarł do sali, lekcja trwała już w
najlepsze.
- Yoshitoma Minoru - wymamrotała jakaś
postać.
Przekraczając próg sali, Minoru poczuł
czyjś nieprzyjemny wzrok na sobie.
- Jak usprawiedliwisz swoje spóźnienie?
Nauczyciel popatrzył surowo na
spóźnionego ucznia. Chłopak był z natury szczerą osobą i wszelkie kłamstwa z
trudnością przechodziły mu przez gardło.
- Przepraszam, zaspałem - odburknął
cicho.
Miał pecha. Trafił na nauczyciela
japonistyki, którego nie darzył sympatią.
- Yoshitoma - uśmiechnął się zadziornie.
- Kto by pomyślał, że tak dobry uczeń się spóźni? To prestiżowa szkoła i nie
możemy dopuścić do tego, by ktokolwiek dawał zły przykład. Każdy występek musi
być karalny. Osobiście zajmę się tobą po lekcjach, w szkolnej kozie -
powiedział władczym tonem.
Na twarzy chłopaka pojawił się
niekontrolowany uśmiech, spowodowany myślą o 'prestiżowej' szkole, w której co
chwilę dochodzi do bójek i innych sytuacji zdecydowanie przeczących temu
tytułowi. Nie chcąc dyskutować z nauczycielem, Minoru siadł do ławki i
posłusznie przyjął karę. Po skończonej lekcji udał się na stołówkę. Był
zdezorientowany. Przed chwilą odczytał SMS-a od koleżanki, w którym ta
poprosiła go o pilne spotkanie w ważnej sprawie. W ciągu 2 minut, chłopak
pojawił się pod drzwiami stołówki.
- Hejooo! - wykrzyknęła kumpela, rzucając
się na chłopaka, tym samym targając jego włosy.
- Co chciałaś? - spojrzał na nią
beznamiętnie. - Miałaś ponoć coś ważnego.
Chizuru odsunęła się parę kroków w tył i
spojrzała na niego.
- Chciałam cię zapro...
- Nie - odburknął, nie dając jej
dokończyć.
- No weź... Rozerwiesz się trochę. Od
początku liceum nie byłeś nigdzie ze znajomymi. Dobrze ci to zrobi -
powiedziała, wlepiając swoje śliczne oczy w jego.
Nie zrobiło to jednak na nim wrażenia.
Chłopak spojrzał na nią poirytowany.
- Poza tym... Pamiętasz jak byłam u
ciebie, kiedy paradowałeś w samiutkich bokserkach? Mam pewne urocze zdjęcie.
Chyba nie chcesz, żebym świat je ujrzał? - uśmiechnęła się.
Chłopak nie wierzył w ani jedno słowo,
ale musiał przyznać jej rację - nigdzie nie wychodził.
-
No dobrze - powiedział w końcu.
Chizu zaświeciły się oczka.
- Trzymam cię za słowo - powiedziała
uradowana i odeszła.
- Wkopałem się - westchnął, po czym
zaczął jeść swoje bento.
Nagle usłyszał jakiś jęk.
- Zapamiętaj, ścierwo, jeszcze raz obrazisz
moją matkę, a inaczej porozmawiamy!
Całe to zamieszanie zwróciło uwagę
Minoru. Nie ze względu na bójkę, lecz chłopaka. Wie kim jest. Ma na imię Naoki.
Było o nim głośno przez bijatyki, w których uczestniczył. Poza tym, jest
strasznie popularny wśród dziewcząt. Uwagę Minoru przykuły jego brązowe,
płonące oczy. Spodobał mu się, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
Jeszcze tego brakowało - spotkania z Naokim. Nagle, Minoru zauważył
nauczyciela. Nie chcąc robić sobie więcej problemów, postanowił się ulotnić.
- Prestiżowa szkoła - burknął ironicznym
tonem, znikając w tłumie gapiów.
Kolejna lekcja minęła Minoru szybko i
znośnie. Właśnie szedł korytarzem, nie ukrywając swojego zamyślenia. Nie mógł
zapomnieć widoku tych płonących, czekoladowych oczu. Zaintrygowały go. Minoru
od dawna czuł pociąg do mężczyzn. Zauważył to już w gimnazjum. Owszem, próbował
przeglądać porno gazetki z kobietami, czy też inne tego typu pisma, lecz
podchodził do tego beznamiętnie. Nie robiło to na nim wrażenia. Idąc wolnym tempem,
poczuł niespodziewane, lekkie uderzenie. Obejrzał się i dostrzegł ramię
mężczyzny. Podniósł wzrok.
- Cholerka, przepraszam - syknął pod
nosem.
Na twarzy Naokiego widoczna była złość.
- Jak łazisz, młody? Nie szkoda ci życia,
kurwa? - warknął na chłopaka, po czym odszedł z resztą paczki.
Do końca zajęć nic się nie działo i tak
miało pozostać. Minoru chciał wrócić do domu, ale w porę przypomniało mu się o
kilku istotnych sprawach.
- Ygh, zapomniałem - koza, no i jeszcze
impreza. Jakoś przecierpię - westchnął, przyspieszając kroku. - To chyba tu.
Otworzył drzwi i wszedł do przestrzennej,
białej sali. A wtem ich oczy się spotkały...